W 600. rocznicę bitwy grunwaldzkiej.

 

Jakub z Koniecpola walczył pod Grunwaldem 15 lipca 1410 roku.

 

We wtorek, piętnastego lipca, w dzień Rozesłania Apostołów 1410 roku dwie potęgi - Zakon Krzyżacki i wojsko polsko-litewskie - zajęły miejsca naprzeciw siebie. Po stronie Zakonu Jan Długosz wymienia 51 chorągwi. Po drugiej stronie - czterdzieści chorągwi wielkiego księcia litewskiego Aleksandra-Witolda stanęło na prawym skrzydle, a pięćdziesiąt chorągwi polskich na lewym skrzydle. Wśród tych ostatnich jedna wyróżniała się szczególnie – w ich szeregach stali bowiem rycerze z Koniecpola. Jan Długosz napisał o niej tak:

 

Trzydziesta wojewody sieradzkiego Jakuba z Koniecpola miała jako godło białą podkowę  z opuszczoną w dół przednią częścią, opatrzoną krzyżem na czerwonym polu.

 

Co się działo później wiemy z powieści Henryka Sienkiewicza pt. Krzyżacy:

 

Wtem wstał wicher. Zaszumiał w lesie, oberwał tysiące liści, wypadł na pole, chwycił suche źdźbła traw, wzbił tumany kurzawy i poniósł je w oczy wojsk krzyżackich. W tej chwili wstrząsnął powietrzem przeraźliwy głos rogów, krzywuł, piszczałek i całe skrzydło litewskie zerwało się na kształt niezmiernego stada ptactwa do lotu. Poszli od razu wedle zwyczaju w skok. Konie wyciągnąwszy szyje i potuliwszy uszy rwały ze wszystkich sił przed siebie; jeźdźcy wymachując mieczami  i sulicami lecieli z krzykiem okropnym przeciw lewemu skrzydłu Krzyżaków.

 

Got mit uns – zakrzyknął Wallenrod.

 

Chorągwie (krzyżackie) zniżywszy kopie poczęły z początku iść krokiem. Lecz równie jak skała stoczona z góry spadając przeszły w rysią, potem w cwał i szły straszne, niepohamowane, jak lawina, która musi zetrzeć i zdruzgotać wszystko przed sobą. Ziemia jęczała i gięła się pod nimi.

 

Sto tysięcy pokrytych żelazem głów i sto tysięcy par oczu podniosło się ku niebu, a ze stu tysięcy piersi wyszedł jeden olbrzymi głos do grzmotu niebieskiego podobny:

 

Bogurodzica, dziewica,

Bogiem sławiena Maryja!

 

Lecz Litwa ugięła się pod straszliwą nawałą Niemców. Pierwsze szeregi, najlepiej zbrojne, złożone z możniejszych bojarów, padły mostem na ziemię. Następne zwarły się ze wściekłością z krzyżactwem, lecz żadne męstwo, żadna wytrwałość, żadna moc ludzka nie mogła ich od zguby i klęski uchronić.

 

Kniaź Witold daremnie ciskał w tę paszczę śmierci coraz nowe watachy, daremny był upór, na nic zaciekłość, na nic pogarda śmierci i na nic rzeki krwi. Pierzchło naprzód Tatarstwo, Besaraby, Wołochy, a wkrótce pękła ściana litewska i dziki popłoch ogarnął wszystkich wojowników.

 

Ulryk, który patrzył z góry na bitwę stoczył w tej chwili  pod wodzą Lichtensteina dwadzieścia chorągwi na Polaków…

 

Zaś do polskiego hufca „czelnego” , w którym stali najprzedniejsi rycerze, przypadł jako grom Zyndram z Maszkowic i ukazawszy ostrzem na zbliżającą się chmurę Niemców zakrzyknął tak doniośle, że aż konie poprzysiadały w pierwszym szeregu na zadach:

 

W nich! Bij!

 

Jak grad sypie niemiłosiernie z miedzianej chmury na łan żyta, tak gęsto sypały się ciosy okrutne i biły miecze, biły oksze, biły topory, biły bez tchu i miłosierdzia, dźwięczały jak w kuźniach żelazne blachy, śmierć gasiła niby wicher żywoty, jęki rwały się z piersi, gasły oczy, a zbielałe młodzieńcze głowy pogrążały się w noc wiekuistą.

Leciały w górę skry skrzesane żelazem, złamki drzewców, proporce, pióra strusie i pawie. Kopyta rumaków obsuwały się po  krwawych, leżących na ziemi pancerzach i trupach końskich. Kto padł ranny, tego miażdżyły podkowy.

 

Tamże potężny Jędrzej z Brochocic załamawszy miecz na głowie rycerza, który miał sowę na tarczy i przyłbicę w kształt sowiej głowy wykutą, chwyci go za ramię, skruszył je i wydarłszy mu brzeszczot zaraz go nim życia pozbawił…

 

Zaś z rycerskimi gośćmi starła się chorągiew królewska nadworna, której Ciołek z Żelechowa przywodził. Tam Powała z Taczewa siłę nadludzką mający obalał ludzi i konie, kruszył żelazne hełmy jak skorupy jaj, bił sam jeden całe gromady…

 

Pod okropną ręką Zawiszy Czarnego ginęli bitni mężowie, jakoby w tej czarnej zbroi sama śmierć szła im naprzeciw…

 

Tysiące rycerzy zaległy z obu stron ziemię, aż wreszcie pod razami zaciekłych Polaków poczęła się wreszcie chwiać niemiecka nawała, gdy wtem zaszło coś takiego, co losy całej bitwy mogło w jednej chwili przeważyć. Oto wracając z pogoni za Litwą rozgorzałe i upojone zwycięstwem chorągwie niemieckie uderzyły w bok polskiego skrzydła.

 

Zwycięstwo poczęło chylić się ku Niemcom… rozszalałe w boju zastępy poczęły jednym głosem śpiewać pieśń tryumfu:

 

Christ ist erstanden!

 

A wtem stało się coś, jeszcze okropniejszego. Padła święta dla wszystkich wojsk chorągiew krakowska z orłem w koronie.

 

Rzucili się jak lwy rozżarte ku miejscu najstraszniejsi mężowie z obu armii i rzekłbyś, burza rozpętała się koło chorągwi. Ludzie i konie zbili się w jeden wir potworny, szczękały miecze, warczały topory, zgrzytała stal o żelazo, łomot, jęki, dziki wrzask wyżynanych mężów zlały się w jeden przeokropny głos, taki, jakby potępieńcy odezwali się nagle z głębi piekła…

 

Lecz trwało to krótko. Ni jeden Niemiec nie wyszedł żywy z tej burzy i po chwili powiewała znów nad polskimi zastępami odbita chorągiew.

 

Całe wojsko powitało ją okrzykiem tryumfu i uderzyło z taką zapamiętałością w Niemców jakby każdej chorągwi przybyło w dwójnasób sił i żołnierzy.

 

A Niemcy, bici bez miłosierdzia, bez wytchnienia, bez takiej nawet przerwy, jakiej piersiom trzeba dla złapania oddechu, parci ze wszystkich stron, naciskani, rażeni nieubłagalnie ciosami mieczów, siekier, toporów, maczug, poczęli znów chwiać się i ustępować…

 

Zrozumieli, że cały ich ratunek tylko w mistrzu, który dotychczas w pogotowiu stał na czele szesnastu odwodowych chorągwi. On zaś patrząc z góry na bitwę zrozumiał także, że chwila nadeszła, i ruszył swe żelazne hufce, tak jak wicher porusza ciężką, niosącą klęskę chmurę gradową.

 

Gotuj się! gotujwołał ogromnym głosem Zyndram z Miszkowic przelatując jak błyskawica wzdłuż szeregów…

Naprzód!

Naprzód! ławą! równo! – rozlegały się wołania przywódców.

Na psubraty! W nich!

 

I szli jak powódź. Szły pułki najemne i pachołkowie miejscy, kmiecie z Małopolski; Wielkopolski i Ślązacy, którzy przed wojną schronili się do Królestwa i Mazury spod Ełku, którzy od Krzyżaków uciekli. Zajaśniało i rozbłysło od grotów na oszczepach i od kos całe pole.

Bij!zakrzyknęli dowódcy.

 

I stęknął każdy jako krzepki drwal, gdy się pierwszy raz toporem zamachnie, a potem jął walić, ile mu sił i pary w piersiach starczyło.

Wrzask i krzyki wzbiły się ku niebiosom.

 

I zmagali się tak jeszcze w niepewności zwycięstwa, dopóki kłęby kurzawy nie wzbiły się po prawej stronie bitwy.

Litwa wraca!huknęły radośnie głosy polskie.

 

Bitwa zamieniła się w rzeź i pościg. Kto nie chciał się poddać, zginął.

 

Z siedmiuset „białych płaszczy” przodujących jako wodzowie tej germańskie powodzi zostało ledwo piętnastu. Czterdzieści przeszło tysięcy ciał leżało w wiekuistym śnie na owym krwawym boisku.

 

 

Zarówno w opisie bitwy grunwaldzkiej Jana Długosza jak i w powieści Henryka Sienkiewicza pt. „Krzyżacy”, trudno doszukać się szczegółów  związanych z udziałem naszego rodaka Jakuba z Koniecpola. Walczył tam jednak na pewno, a jego udział w bitwie i późniejsze działania w „sprawach krzyżackich” były znaczne.

Jakub (słowiański Jakusz) piszący się z Januszowic i z Koniecpola był wnukiem starosty kujawskiego Przedbora. Pierwsze wzmianki o Jakubie pojawiają się 5 listopada 1386 roku w związku z procesem sądowym z Dobrochną.

Pierwszych kilkanaście lat publicznej działalności Jakuba związana była z sądami w Krakowie, Lelowie, Żarnowcu, Książu, Proszowicach.

Kariera polityczna Jakuba z Koniecpola rozwijała się w zawrotnym tempie. Już 4 maja 1391 roku podpisał się na liście do mieszczan toruńskich jako wojewoda sieradzki.

W 1399 został wyznaczony przez króla na jednego z asesorów sądu komisarycznego.

Jakub należał do rady królewskiej. Świadczył na 157 dokumentach królewskich. Uczestniczył we wszystkich ważniejszych wydarzeniach politycznych:

- 11 marca 1401r.  – unia polsko-litewska w radomiu,

- 19 czerwca 1403 r. – przysięga Witolda w Lublinie,

- maj 1406 r. – rokowania polsko-krzyżackie w Raciążu,

- 21 lipca 1409 r. – zjazd walny w Łęczycy, na którym podjęto decyzję o wojnie z Zakonem.

 

10 lipca 1410 roku król Jagiełło powołał radę wojenną w następującym składzie:

- wielki Książe litewski Witold,

- arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba,

- starosta krakowski i Marszałem koronny Zbigniew z Brzezia,

- kasztelan krakowski Krystyn z Ostrowa,

- wojewoda krakowski Jan z Tarnowa,

- wojewoda poznański Sędziwój z Ostroroga,

- wojewoda   sandomierski Mikołaj z Michałowa,

- oraz podkomorzy Piotr Szafraniec szwagier Jakuba.

 

15 lipca 1410 roku Jakub Koniecpolski wystawił pod znakiem Pobóg własną chorągiew możnowładczą. Po bitwie Jakub nie odstępował króla. Jego pobyt u boku Jagiełły potwierdzony jest 20 października 1410 r. w Inowrocławiu, gdzie zapadały ważne decyzje o ruchach wojsk polskich, przyjmowano posłów i nagradzano zasłużonych w bitwie. Tam m.in. Piotr Szafraniec otrzymał zapis 200 grzywien.

Pod koniec listopada 1410 roku, w Raciążu rozpoczęto rozmowy rozejmowe z Krzyżakami, w których uczestniczy Jakub Koniecpolski.

9 grudnia 1410 r. w Nieszawie podpisano zwieszenie broni kończące działania wojenne. Jakub był jednym z gwarantów tego porozumienia. Podpisał również traktat pokojowy w Toruniu 1 lutego 1411 roku.

Jakubowi z Koniecpola zlecono egzekwowanie ugody podpisanej 31 stycznia 1411 roku , w której wielki mistrz von Plauen zobowiązywał się zapłacić królowi polskiemu 100 000 kop groszy czeskich (w czterech ratach). Koniecpolski odebrał pierwszą ratę 3 marca 1411 roku w wysokości 25 000 kop groszy. Był to okup za jeńców krzyżackich. Jakub na podstawie pełnomocnictwa króla odebrał również drugą ratę okupu w dniu 30 maja 1411 r. Rata wynosiła 20 000 kop szerokich groszy praskich. Jakub uczestniczył również w odbiorze kwoty 39 400 kop groszy praskich od Krzyżaków w Toruniu.

Po bitwie pod Grunwaldem król Jagiełło wielokrotnie powierzał Jakubowi Koniecpolskiemu specjalne, ważne misje związanie z Zakonem.

2 października 1413 roku spotykamy Jakuba Koniecpolskiego na wielkim zjeździe polsko-litewskim w Horodle nad Bugiem. Na zjeździe tym doszło do połączenia Wielkiego Księstwa Litewskiego z Koroną, co wzmocniło pozycje Polski w walce z Krzyżakami. Jakub Koniecpolski, jako przedstawiciel rodu Pobogów, na tym zjeździe adoptował do swego herbu bojara litewskiego Kalona (vel Rało).

Jakub  ciągle jest przy królu, zajmuje się sprawami Zakonu. 26 maja 1415 roku wielki mistrz skarży się Witoldowi na panów polskich, w tym na Jakuba z Koniecpola, że nie zostali uwolnieni Krzyżacy pojmani w „Wielkiej Wojnie”. W myśl porozumienia, mieli być wymienieni do 21 grudnia 1414 roku.

W 1417 roku Jagiełło postanowił poślubić Elżbietę, co nie w smak było panom wielkopolskim, w tym Jakubowi, który stawił się jednak w Krakowie na koronacji Elżbiety. Ślub ten ochłodził stosunki między królem i Jakubem – do 1420 roku zmniejszyła się ilość dokumentów, które potwierdzał Jakub.

Ciągle jednak zajmował się sprawami Krzyżaków. 25-26 kwietnia 1418 r. uczestniczył w spotkaniu z przedstawicielami Zakonu w Brześciu Kujawskim. Podpisano tam przedłużenie rozejmu brodnickiego. Świadkował przy tym nasz wojewoda sieradzki.

Na początku 1419 r. Jakub witał króla powracającego z Litwy, co stało się już tradycją. 4 marca przebywali w Jedlni.

Szczyt kariery Jakuba przypadł na lata dwudzieste XV wieku. W dniu 27 września 1422 roku został gwarantem pokoju polsko-krzyżackiego nad jeziorem Mełno. Wkrótce potem złożył zeznania jak 22. świadek w procesie polsko-krzyżackim. Poświadczył m.in. polskość Pomorza i Torunia. 5 marca 1424 roku uczestniczył w koronacji królowej Zofii. Latem tego roku towarzyszył królowej w jej podróży po Wielkopolsce.

 

Jakub z Koniecpola zmarł między 14 maja a 21 sierpnia 1430 roku.

 

Żoną Jakuba Koniecpolskiego była Konstancja (Kochna)  z Szafrańców, córka Piotra Szafrańca. Była kilkanaście lat młodsza od męża, zmarła w 1449 roku. Z małżeństwa Konstancji i Jakuba pozostało dwóch synów Przedbór i Jan zwany Taszką oraz trzy córki.

Jakub pozostawił po sobie spory majątek. Przede wszystkim klucz koniecpolski, a także wielgomłyński. W skład tego ostatniego wchodziły: Kryszyna, Zalesie, Myśliwczów i Łazów. Do Jakuba należał także Witów, Nakło, Żarczyce pod Małogoszczą, Deszno, Smotryszów, Robczyce i Lelów.

 

Dziś, wspominając zwycięstwo armii polsko-litewskiej nad Krzyżakami w 1410 roku, możemy być dumni, że w  bitwie pod Grunwaldem brała chorągiew Jakuba z Koniecpola,  i że przyczyniła się do tej wielkiej, znaczącej wiktorii.

 

Jerzy Zakrzewski

 

Literatura:

 

  1. Jan Długosz – Roczniki czyli kroniki X, XI,
  2. Henryk Sienkiewicz – Krzyżacy,
  3. Wioletta Zawitkowska – W służbie pierwszych Jagiellonów,
  4. Jan Szyszka – Krąg rodziny Jakuba z Koniecpola.