28.01.2010 r.

LEGENDA   O   POWSTANIU   KONIECPOLA

Siedem setek lat temu przybył na nasze ziemie dzielny i prawy rycerz o imieniu Bieniasz. Książę cenił go za waleczność i oddanie. W dowód wdzięczności oddał mu za żonę piękną Annę, córkę Przedbora z osady na skraju Czarnego Boru. Przedbór zginął w boju kiedy Anna była maleńkim dzieckiem. Książę zaopiekował się nią, a teraz z radością oddał jej rękę swojemu ulubionemu rycerzowi. Młodzi małżonkowie zamieszkali w osadzie na wielkiej równinie tam, gdzie kończyły się pola i zaczynała puszcza. Stąd nazwa Koniecpol. Bieniasz zbudował wspaniałe grodzisko obronne i otoczył je fosą. Dobrze im się żyło. Jego synowie, a potem ich synowie zawsze cieszyli się zaufaniem władców. W zamian za oddaną służbę otrzymywali coraz to nowe włości. Potomek Bieniasza Przedbór z Koniecpola poprosił króla o przywilej założenia miasta. Związana jest z tym ciekawa legenda, którą teraz opowiem.

Przedbór, który wędrował po świecie i walczył u boku króla, często wracał do swoich stron rodzinnych. Tu czuł się najlepiej i bardzo lubił wyprawy na skraj puszczy. Ludzie omijali te okolice i bali się puszczy.

Pewnego razu podczas jednej ze swoich przechadzek zawędrował bardzo blisko lasu, gdzie przypomniał sobie opowieści mamy o niezwykłych stworzeniach mieszkających w Czarnym Borze. Przypomniał sobie również jej przestrogi , aby nigdy tam nie chodzić. Ale dzisiaj nasz bohater mimo przypomnianej przestrogi matki poczuł przymus wejścia do Czarnego Boru. Spodziewał się, że będzie to straszny bór pełen wilków i niedźwiedzi. Jednak ku jego zdziwieniu las nie był ani straszny ani nie było tam żadnych wilków i niedźwiedzi. Bez przeszkód rosły sobie grzyby i te jadalne i te trujące, a czasem zdarzały się również takie, których nikt wcześniej nie widział na oczy, a nasz Przedbór znał się na grzybach jak nikt i sam był zdziwiony, że coś tak pięknego może istnieć na świecie. Widział sarny i zające, które mimo że był bardzo blisko, nie uciekały przed nim. Będąc głęboko w lesie zauważył strumyczek, a nad nim piękne kobiety, które nabierały wodę do dzbanów. Śpiewały przy tym pieśń i było to niezwykle miłe doznanie, gdyż ich głos był ciepły, wprost anielski. Wtedy zorientował się , że to są elfickie dziewczyny.

Za nimi zobaczył konie, ale nie były to zwykłe konie tylko konie z jednym rogiem pomiędzy oczami. Poczuł się jak w opowiadaniach swojej mamy, wydawało mu się, że znów jest dzieckiem, które marzy o tym , aby być Łowcą Smoków. Jako dziecko wiele nasłuchał się o smokach i te opowieści pamięta do dziś. Przedbór ocknął się z sennego marzenia i podszedł do elfów. Chciał je pozdrowić i zapytać o drogę, nie zdążył. W mgnieniu oka wszystkie dziewczęta podbiegły do swoich jednorożców, pochwyciły łuki i wycelowały w niego strzałami. Przedbór na znak, że nie ma złych zamiarów, podniósł ręce, wtedy jedna z nich wyjęła z sakiewki kryształ, który zmieniał kolory i wyciągnęła rękę w jego kierunku . Dziewczyna zdziwiona patrzyła na kryształ, który zmienia kolor z czarnego na przeźroczysty jak woda w strumyku. Jej twarz się rozjaśniła i wtedy powiedziała coś po elficku do pozostałych , wszystkie padły na kolana i pokłoniły się, oddając mu cześć. Potem wstały i wsadziły go na jednego z jednorożców, a ten pogalopował przed siebie. Po kilku minutach nasz bohater ujrzał przecudne miasto, gdzie domy były wycięte w drzewach. Jednorożec zabrał go przed największy dom w tym mieście. Wyszedł z niego wysoki szczupły elf. Miał spokojną i dumną twarz. Nadjechały również na jednorożcach dziewczyny, które spotkał nad rzeką i podeszły do elfa. Powiedziały mu to samo, co wcześniej jedna z dziewcząt towarzyszkom. Pan Elf uśmiechnął się, podszedł do Przedbora i powitał go, mówiąc po polsku. Nasz bohater zdziwił się, ale i ucieszył, więc skłonił się i odwzajemnił powitanie. Pan Elf, który okazał się być królem elfów, opowiedział wszystko Gościowi. Okazało się, że kryształ pozwalał zobaczyć czystość duszy. Przeźroczysty kryształ oznaczał czystą duszę, a to bardzo rzadka cecha u ludzi. Tacy ludzie są przez elfy uważani za bóstwa. Elfy wierzą również, że będą oni chronić ich środowisko przed zagrożeniami spoza kręgu lasu.

Przedbór został na biesiadzie, podczas której opowiadał elfom o swoich przygodach. Na pożegnanie król elfów poprosił go, aby nikomu o nich nie mówił, bo to mogłoby się źle skończyć dla całej ich cywilizacji. Szlachcic przyznał mu rację, obiecał dyskrecję i powiedział, że będzie ich odwiedzał. Wszystkie elfy z wielką radością skakały i cieszyły się, że ich przyjaciel jeszcze wróci. Minął rok i nikt nie zakłócał ciszy i spokoju w lesie Achenvall (czytaj: aszenwal czyli Czarny Bór, nazywany tak przez elfy). Bohater przychodził do miasta elfów jeszcze wiele razy, uczył się ich zwyczajów i zdobywał ich wiedzę. Najbardziej podobała mu się lekcja o grzybach - jak już mówiłem Przedbór wiedział wszystko o grzybach - zaciekawił go grzyb wielkości muchy. Był to grzyb powodujący zapomnienie. Po roku można było go już uznać za brata i nadać tytuł honorowego elfa. Robił wszystko to samo co one. Pewnego dnia król elfów zabrał Przedbora w miejsce tak niezwykłe, że jego widok spowodował omdlenie. Po przebudzeniu dowiedział się, że to jest miejsce rozmowy z Bogiem. Szlachcic zdziwił się i zapytał: "Wy też wyznajecie wiarę BOGA?". Król kiwnął głową. Powiedział też, że w tym miejscu Bóg przyjmuje błagania i je spełnia. Przedbór po powrocie do domu myślał z przyjemnością o kolejnym pięknym i cichym dniu spędzonym w mieście elfów. Jednak ten spokój miał się niedługo skończyć. Przedbór miał rywala, który był bardzo zazdrosny o względy króla. Był nim Henryk, niektórzy mówili na niego Zdradziecki. Zdarzyło się tak, że wkrótce spotkali się na dworze królewskim. Przedbór przybył tam, aby ponowić prośbę o przywilej lokacyjny miasta, które od dawna chciał zbudować po sąsiedzku do krainy elfów, a tymczasem przysłuchiwał się rozmowie Henryka z królem. Usłyszał jak król powiedział do niego, że to wspaniały pomysł z tym miastem... , wtedy się zaniepokoił i zapytał ,,Z jakim miastem?". W ten sposób dowiedział się, że Henryk chce wykarczować Czarny Bór i zbudować tam miasto.

Najgorsze, że królowi spodobał się ten pomysł, a Czarny Bór, będąc własnością króla od kilkunastu lat, był dzierżawiony przez Henryka. Co robić, co robić? Henryk wiedział, że Przedbór jest emocjonalnie związany z Czarnym Borem. Nie znał tego przyczyny i nawet nie bardzo go to obchodziło. Sądził, że unicestwienie lasu i to za zgodą króla zniszczy Przedbora. Wtedy on Henryk zostanie jedynym nadwornym doradcą króla. Przedbór w pośpiechu opuścił dwór królewski i udał się do krainy elfów, aby im wszystko opowiedzieć i szukać ratunku. Elfy strwożone biegały po dziedzińcu i lamentowały. Przedbór pomyślał, że musi być jakiś sposób, aby uratować Aschenvall. Jedyne co przychodziło mu do głowy, to wystraszyć drwali. Duch elfów pod wpływem strachu stał się zdolny do robienia wszystkiego, co mogło posłużyć obronie cywilizacji. Przedbór nie wrócił do domu na noc, został, by pomagać elfom w przygotowaniu się do boju. Wspólnie przygotowali gaz powodujący złudzenia i eliksiry powodujące koszmary oraz inne takie rzeczy. Nad rankiem, kiedy przyszli drwale, wszyscy byli już gotowi. Na drzewach czekali zwiadowcy, którzy mieli za zadanie naśladować dźwięki różnych zwierząt i w ten sposób przekazywać informacje. Kiedy jeden z elfów zahuczał jak sowa potajemnie uwolniono gaz powodujący wizje. Patrzyli jak drwale miotają się ze strachu przed wizjami. Po godzinie, kiedy wizje przestały działać, drwale wrócili do pobliskiej osady, gdzie czekał na nich Przedbór. Zaproponował im noc w gospodzie, a przed pójściem spać postawił im piwo, tyko że dolał do niego eliksir powodujący koszmary. Rankiem czekał na drwali w piwiarni, aby się dowiedzieć o ich samopoczuciu. A oni przyszli do piwiarni z podkrążonymi oczami i opowiadali, że nigdy więcej nie zetną żadnego drzewa. Przedbór uspokojony powrócił na dwór królewski i oznajmił Henrykowi, że jego plan nie wypalił. Pokłonił się królowi Władysławowi i zaproponował wymianę swoich włości za Czarny Bór. Oferował swoje najlepsze wioski z dobrą ziemią uprawną, przy czym ich obszar był trzykroć większy niż bór z okolicami. Król się zgodził, ale chciał wiedzieć, dlaczego tak mu zależy. On odpowiedział, że robi to dla przyjaciół. Tak właśnie Przedbór dostał akt lokacyjny na założenie miasta w okolicy Czarnego Boru. Po powrocie do Aschenvall wszystkie elfy świętowały dobrą nowinę. Król elfów w podzięce za wszystko podarował Przedborowi Miejsce Święte. W tym miejscu powstał rynek miasta o nazwie Koniecpol. Królestwo elfów istnieje do dziś i znajduje się gdzieś w lesie koniecpolskim, tylko że wraz z odejściem Przedbora, zwanego przez elfów Szlachetnym, zostało na nie rzucone zaklęcie niewidzialności. Nawet dzisiaj niekiedy można zobaczyć elfa w lesie, który patrzy na nas z wierzchołka drzewa.

Nie zapominajmy, że gdyby nie elfy, pewnie nie mieszkalibyśmy w tak cudownym mieście jak Koniecpol.

Oto i cała legenda o tym, jak powstało nasze miasto.

KONIEC

Krzysztof Pietrzak- Lichwa
uczeń klasy 1 Gimnazjum nr 2
im. J. Piłsudskiego w Koniecpolu



Legenda o powstaniu Koniecpola

U schyłku XV wieku na Polskę napadli Tatarzy. Po ich najeździe wymordowano ludność, bydło i wszystko, co żyło. Pewna kobieta schowała się pod martwego konia i dzięki temu przeżyła. Kiedy się obudziła z okolicznych miejscowości pozostały tylko pola, a cywilizacja kompletnie zanikła. Znalazł ją pewien mężczyzna o imieniu Długomir. Był rycerzem, służył Królowi Piastowi V. Miał hebanowe włosy i brązowe oczy, które lśniły w promieniach słońca. Wyglądał na bardzo zmęczonego, a na jego czole spływały krople potu. Miał hełm z przyłbicą, metalową kolczugę i pancerz, naramienniki, a na rękach specjalne rękawice. Jeździł na czarnym rumaku, który był jego chlubą. Koń był dla Długomira najbardziej wartościowy spośród wszystkiego, co miał. Podobnym szacunkiem otaczał jedynie miecz rycerski. Kiedy Długomir pierwszy raz zobaczył kobietę, która przeżyła, zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Miała kręcone, blond włosy i duże, błękitne oczy. Długomirowi bardzo podobały się kobiety obdarzone słowiańską urodą, dlatego dziewczyna od razu wpadła mu w oko. Pomógł jej wyjść spod zabitego konia. Była bardzo osłabiona i źle się czuła. Podziękowała rycerzowi za pomoc. On powiedział, że nie mógłby zostawić tak pięknej kobiety w potrzebie i że każdy człowiek zachowałby się tak na jego miejscu. Przedstawił się i opowiedział jej, jak ciężko jest być rycerzem. Ona powiedziała, że nazywa się Miłochna i pochodzi z biednej rodziny, która zginęła podczas napadów na Polskę ze strony Tatarów.

Długomir postanowił, że zaopiekuje się Miłochną przez dwa tygodnie, a później pojedzie na turniej rycerski, w którym weźmie udział. W ciągu dwóch dni wybudował jej drewniany domek. Wieczorami rozmawiali o swoich życiowych planach, jedząc zwierzynę upolowaną przez Długomira. Dni mijały i zbliżał się czas wyjazdu rycerza. Jednak zanim wyjechał, wyznał miłość Miłochnie, ona odwzajemniała jego uczucie. Niestety, nadszedł dzień rozstania, kobieta płakała i dała Długomirowi chusteczkę, którą wyhaftowała specjalnie dla niego. Rycerz oświadczył się Miłochnie i powiedział, że będzie pisał do niej listy, a za rok do niej przyjedzie, weźmie z nią ślub i zbuduje miasto. Po południu Długomir pożegnał się ze swoją ukochaną i szybko odjechał na swoim czarnym rumaku.

Nadszedł dzień turnieju rycerskiego. Długomir długo się przygotowywał do tego wyzwania. Jego przeciwnikiem był silnie zbudowany rycerz, na którego mówiono "mocarz". Turnieje były bardzo sprawiedliwe. Rycerze posługiwali się niepisanym kodeksem honorowym, w czasie pojedynków posługiwali się tą samą bronią, by mieć równe szanse, nie atakowali od tyłu. Podczas walki z przeciwnikiem Długomir cały czas myślał o Miłochnie i założeniu miasta. Wygrał pojedynek nokautując "mocarza". Nagrodą za pierwsze miejsce była posada dowódcy rycerzy. Od tej pory Długomir miał swoją własną armię, którą dowodził. Nie miał nawet czasu na odpisywanie na listy, które Miłochna wysyłała mu codziennie. W każdej wolnej chwili patrzył na chusteczkę od swej narzeczonej i pisał do ukochanej wiersze miłosne. Minęło pół roku, Długomir był bardzo ważną osobą w swoim fachu, dorobił się majątku. Umarł jego Pan, Piast V, na dworze nie było króla. Okazało się, że zostawił testament, w którym zapisał całe królestwo dla Długomira, którego ta decyzja bardzo zdziwiła.

Następnego dnia wybrał się do swojej wybranki na swoim czarnym rumaku. Podczas drogi do Miłochny, zatrzymał się w jakiejś małej osadzie, w której znajdowało się kilka straganów. Kupił dla niej piękny pierścionek z rubinowym oczkiem. W tych czasach nie było pieniędzy, istniał tylko handel wymienny, więc Długomir w zamian za pierścionek dał kupcowi swój miecz. Jednak zanim dotarł do wybranki jego serca, czekało na niego wiele przeszkód. Droga do Miłochny była spokojna do czasu, gdy jego rumak nie zobaczył nad stawem śnieżnobiałej klaczy, w której się zakochał. Długomir na wszelkie sposoby próbował go od niej odciągnąć, jednak koń był tak uparty, że Długomir musiał ją zabrać ze sobą i wybrał dla niej imię Śnieżka . Rumak Długomira był już dość stary, ślepnął. Gdy przejeżdżali przez las, potknął się o kamień i nie mógł chodzić. Na szczęście do domu Miłochny było już niedaleko. Po czterech godzinach Długomir z rumakiem i śnieżnobiałą klaczą doszedł pieszo do ukochanej.

Uklęknął przed Miłochną i zapytał: "Zostaniesz moją żoną?" ona odpowiedziała: "Tak!", a on założył jej na palec pierścionek z rubinowym oczkiem, który bardzo jej się spodobał. Tworzyli idealną parę, choć czasem się kłócili, zawsze potrafili dojść do porozumienia. Planowali zbudować miasto, o którym zawsze marzyli, miesiąc później plany zmieniły się w czyny. Długomir zatrudnił architektów i budowniczych z całej Europy. Miasto nazwano Koniecpolem, ponieważ Długomir zawsze mówił : "Moja wybranka mieszka na końcu pól, dlatego podróż do jej domu trwa tak długo!"

Koniecpol stał się w krótkim czasie miejscem spotkań mieszczan, znajdowała się tam nawet piekarnia, co w tamtych czasach było rzadkością. Mieszkańcy miasta spędzali wolny czas w karczmach. Świetnie rozwijało się tam rzemieślnictwo. Jednak największą atrakcją mieszkańców były niedzielne i świąteczne targi. W centrum miasta znajdował się ratusz, który był najbardziej zatłoczonym miejscem. Ważnym elementem ratusza była wieża pełniąca funkcję strażnicy miejskiej, która była wkomponowana w bryłę budynku lub budowana jako wolno stojąca. W miejscowości nastąpił zespół przemian ekonomicznych, społecznych, kulturowych i przestrzennych, prowadzących do rozwoju obszarów miejskich oraz wzrostu liczby ludności miejskiej. Dzięki temu Koniecpol przetrwał do dziś i cieszy się dużą popularnością. Podobno w letnie wieczory, spacerując w centrum miasta można zobaczyć postać Długomira jadącego na czarnym rumaku...

Adrianna Jarczyńska
kl. I b Gimnazjum nr 2
im. J. Piłsudskiego w Koniecpolu



Legenda o Koniecpolu

Dawno temu, za czasów gdy w Polsce rządził król Władysław zwany później Warneńczykiem, władze królewskie ustanowiły, że nad rzeką Pilicą powstanie miasto o nazwie Buda.

Król ogłosił obwieszczenie, aby ludzie, którzy chcą się osiedlić, przybywali nad Pilicę. Z różnych zakątków kraju wyruszyli dzielni śmiałkowie na rozpoczęcie nowego życia w nieznanym miejscu.

Gdy pierwsi osadnicy dotarli na miejsce, ich oczom ukazał się niesamowity widok. Piękna, błękitna rzeka Pilica porośnięta polnymi kwiatami po obu brzegach dumnie płynęła, przecinając rozległe ziemie na dwie części. Całą ziemię otaczał ogromny las, w którym aż roiło się od zwierzyny i wesoło śpiewających ptaków.

Ludziom bardzo spodobało się to miejsce, więc postanowili tu zostać. Zaczęli budować domy, uprawiać pole, łowić ryby i hodować zwierzęta. Dzięki ogromnej pracy mieszkańców miasto rozwijało się coraz bardziej, powstało wiele cechów rzemieślniczych takich, jak: stolarski, kowalski, szewski, krawiecki i wiele innych. Miasto otrzymało prawo do organizowania jarmarków.

Przybywało wiele kupców, aby sprzedawać swoje towary, miasto tętniło życiem. Ludzie byli szczęśliwi i dumni, że tak wiele dokonali własną pracą.

Lecz pewnego razu stało się coś strasznego. Na podróżujących kupców napadła ogromna bestia, porywając ich do lasu, gdzie słuch po nich zaginął.

O tego czasu nikt nie czuł się bezpiecznie. Bestia coraz bardziej rosła w siłę, zabijała ryby w rzece, zwierzęta, niszczyła plony, które ludzie uprawiali.

W mieście zapanował głód i strach. Nikt nie był w stanie schwytać i powstrzymać bestii przed napadami. Niektórzy ludzie chcieli już opuścić miasto. O strasznej niedoli dowiedziono się na zamku królewskim. Nie zastanawiając się ani chwili, na ratunek wyruszył hetman zwany Koniecpolskim.

Gdy dotarł na miejsce, ujrzał spustoszone miasto i przerażonych ludzi. Udał się szybko do lasu, gdzie stoczył ostrą i ciężką walkę z bestią, pokonując ją raz na zawsze, uwalniając tym samym ludzi od dręczyciela. Szczęśliwi mieszkańcy odbudowali miasto i w podzięce za uratowanie im życia na cześć zwycięzcy zmienili nazwę Buda na Koniecpol od nazwiska hetmana Koniecpolskiego.

Nazwa miasta zachowała się do dziś.

Roksana Kaczyńska
uczennica klasa I b Gimnazjum nr 2
im. J. Piłsudskiego w Koniecpolu



Legenda o powstaniu miasta Koniecpola

Dawno temu, a dokładniej w pierwszej połowie XV w. żył sobie pewien rycerz o imieniu Ziemowit. Rycerz ten był bardzo brzydkim młodym mężczyzną, chyba najbrzydszym na całym świecie. Ziemowit był trochę nierozgarniętym, niezbyt mądrym, słabym i źle uzbrojonym rycerzem. Posiadał tylko starego osła, stary i złamany w połowie zardzewiały miecz oraz karetę, która była zbudowana ze spróchniałej deski i czterech mniejszych desek zastępujących koła. Otrzymał ją bowiem w spadku po ciotecznym wuju jego brata. W całej Polsce nikt nie czuł do niego odrobiny sympatii, bo wszędzie gdzie się pojawiał, musiał coś zniszczyć.

Pewnego razu gdy jakimś cudem udało mu się trafić na wojnę (chyba z tego powodu, że brały w niej udział same chłopy ze wsi), był bardzo podenerwowany, ale widział przewagę liczebną swojej armii, która wynosiła tysiąc rycerzy przeciwko dziesięciu paladynom z dalekiej północy, więc Ziemowit i reszta jego towarzyszy byli pewni zwycięstwa .Ziemowit miał wystrzelić armatą proch, na znak rozpoczęcia się bitwy. Niestety, gdy wystrzelił proch, nie skierował działa w górę tylko prosto w swoich towarzyszy. Wojownicy zaczęli się przewracać i tym samym poprzewracali całą armię jak domino. Paladyni dumni z wygranej powrócili do swojego odległego kraju, gdzie czekała na nich wielka uczta i nagroda. Ziemowit po bitwie dostał od króla Polski - Ędwarda I z rodu Ąckich ziemię w nagrodę za pokonanie dziewięciuset dziewięćdziesięciu dziewięciu zbrojnych chłopów i wielki wysiłek włożony w walkę. To wersja oficjalna powiedziana przez króla Ziemowitowi, który i tak nie zrozumiał, o co chodzi. Tak naprawdę król Ędward I z rodu Ąckich i cała Polska mieli go dość i chcieli się go pozbyć. Król dał mu najgorszą ziemię w całej Polsce.

Ziemia dana Ziemowitowi była spustoszona przez złego smoka, którego nikt nie mógł pokonać. Gdy Ziemowit przybył dumnie na swoją ziemię w swojej karecie, był trochę zdziwiony i rozczarowany. Nie wiedział , dlaczego ziemia jest cała czarna od spalenia i nikogo na niej nie ma. Ziemowit nie był za bardzo mądry, więc pomyślał, że ludzie się gdzieś schowali i chcą mu zrobić niespodziankę, dlatego zaczął ich szukać. Wędrował po zniszczonej ziemi, ale nikogo nie widział. Nieszczęsny Ziemowit nie wiedział nic o smoku, który przebywa na tych ziemiach i nie lubi, gdy ktoś przechadza się na jego terenie. Smok ujrzał Ziemowita z dalekiego wzniesienia i bardzo go to rozwścieczyło. Bestia zaczęła lecieć ziejąc ogniem w kierunku nic niespodziewającego się rycerza .Gdy tylko podleciała bliżej i ujrzała twarz Ziemowita, zaczęła się tak strasznie śmiać, że aż łzy jest popłynęły. Zdezorientowany rycerz nie wiedział, co ma robić, czy ma walczyć z bestią czy też patrzeć co dalej zrobi wielki, zły smok. Postanowił jednak popatrzeć sobie co dalej zrobi smok, i to był właściwy wybór. Smok powiedział mu, że nigdy w życiu nie widział brzydszego stwora i zaczął się tak śmiać, że nie mógł złapać powietrza i pękł. Z ciała smoka wyszła jakaś nieznana Ziemowit

owi postać. Okazało się, że to była wróżka, którą smok umieścił w zaczarowanej kuli, a potem zjadł. Dobra wróżka była bardzo wdzięczna Ziemowitowi i powiedziała, że może nie jest najpiękniejszy, ale ma dobre serce, a to właśnie się naprawdę liczy. Wróżka za to, że Ziemowit ją uwolnił, machnęła różdżką i całą okolicę porosła bujna zieleń. Zmieniła także Ziemowita z nędznie wyglądającego człowieka w prawdziwego rycerza, w zbroi, na białym rumaku, z poprawną postawą, bez żadnych skrzywień, niewyleczonych złamań oraz zwichnięć i płaskostopia oraz stuningowała mu karetę - dodała super felgi, niskie progi, spoiler, dachowe wloty powietrza i najnowsze nitro . Do pakietu dorzuciła jeszcze pałac, stajnie i inne fajne chatki ze swojego katalogu. Dała jeszcze Ziemowitowi dużą armię rycerzy, aby zawsze go bronili, aby nigdy nie stała się mu krzywda. Wszystkie piękne budynki wzniosła czarami na ziemi Ziemowita i zniknęła. Dobra wróżka chciała powiedzieć wszystkim o czynie Ziemowita, aby wszyscy ludzie wreszcie się dowiedzieli, jak jest dobrym człowiekiem, więc porozklejała pełno bilbordów w całej Polsce. Wszyscy ludzie wraz z królem byli bardzo dumni z Ziemowita.

W 1443r. król dał przywilej lokacyjny dla miasta Ziemowita , którego nazwa brzmi Koniecpol, na cześć końca pól.

Dawid Czerwiec,
klasa Ib Gimnazjum nr 2
im. J. Piłsudskiego w Koniecpolu