20.10.2008 r.

Mełchów 2008


W sobotę, 27 września 2008 roku odbyły się obchody 145 rocznicy bitwy pod Mełchowem. Dzięki Lelowskiemu Towarzystwu Kulturalno-Historycznemu mieliśmy okazję zgromadzić się na polu bitwy wspominając tamte odległe dni 1863 roku.

Przebieg obchodów był następujący:
11.00 - msza św. w intencji poległych powstańców 1863 roku w kaplicy w Mełchowie,
12.00 - przemarsz pod pomnik powstańców,
12.10 - apel poległych,
12.25 - wspomnienie o bitwie pod Mełchowem,
12.35 - inscenizacja potyczki z powstania styczniowego w wykonaniu grupy rekonstrukcyjnej "Pułku Żuawów Śmierci",
13.00 - wspólna grochówka,
13.30 - koncert Orkiestry Dętej OSP z Biały Wielkiej,
14,00 - zakończenie uroczystości.

Po mszy z ciekawym kazaniem ks. Roberta Bukały z diecezji krakowskiej uczestnicy uroczystości pomaszerowali pod krzyż powstańczy. Tam Robert Osiński przybliżył nam losy formacji powstańczej zwanej Żuawami Śmierci. Następnie odbył się apel poległych, a poszczególne delegacje w podniosłej atmosferze złożyły wiązanki kwiatów na mogile powstańczej.

foto Leszek Skórkowski foto Leszek Skórkowski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski

Następnie wszyscy udali się na pobliską łąkę, na miejsce inscenizacji mełchowskiej bitwy. Jak walczono w tamtych czasach pokazała nam formacja Żuawów Śmierci dowodzona przez Roberta Osińskiego.

foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski
foto Jerzy Zakrzewski foto Jerzy Zakrzewski

To pod jego komendami żuawi nabijali swoje karabiny mierząc w imaginowanego wroga, którego uosabiały tutaj cztery armaty ziejące ogniem. Nie zważając na ich ostrzał i "płonące zabudowania Mełchowa" żuawi posuwali się systematycznie do przodu. Nad wszystkim czuwał dowódca. Wystarczył umówiony ruch szablą, a zza opłotków wyłonił się zwiad konny. Przeleciał galopem po marsowym polu i zniknął w dymie pożaru. Znów rozległy się komendy dowódcy, stanowcze, krótkie, jak karabinowy wystrzał... I wtedy pomyślałem o prawdziwym dowódcy ... o jego rozkazach wydawanych tutaj 145 lat temu. Pomyślałem o naczelnym wodzu Zygmuncie Chmieleńskim stojącym na czele oddziałów powstańczych. To bardzo interesująca postać. Jak wielu innych powstańców oddał swoje życie za wolną Polskę. Nie 30 września 1863 roku pod Mełchowem, ale kilka miesięcy później...

Przypomnijmy jego losy.

Zygmunt Adam Chmieleński, syn Jana Nepomucena Chmieleńskiego, generała majora w armii carskiej, urodził się 1 grudnia 1835 roku w Królestwie Polskim, w województwie sandomierskim we wsi Barcząca koło Mińska Mazowieckiego. Uczył się w korpusie kadetów, potem w wojennej akademii w Petersburgu, gdzie został oficerem artylerii. W 1861 roku w momencie przebudzenia narodowego Z. Chmieleński był porucznikiem artylerii w Warszawie. W tym właśnie momencie możemy się przekonać jak bardzo por. Chmieleńskiemu ciążył carski mundur. Składa dymisję, a gdy ta nie zostaje przyjęta opuszcza szeregi moskali. Postanawia orężem walczyć o wydarte prawa polskiemu narodowi. W tym o to najważniejsze - prawo do wolności.

Udaje się do Włoch, gdzie przez kilka miesięcy jest instruktorem wojskowym przyszłych powstańców w Genui i Cuneo. Potem udaje się do Księstw Naddunajskich, by w chwili wybuchu powstania przekroczyć granicę austriacką. Zostaje aresztowany i osadzony w Ołomuńcu. Dzięki sprytowi i wrodzonej zaradności udaje mu się uciec. W kwietniu 1863 roku pojawia się w Krakowie. Już w maju władze powstańcze zlecają mu sformowanie konnego oddziału powstańczego. Co oczywiście mu się udaje. Obejmuje nad nim komendę i przeprowadza przez granicę.. Dociera do wsi Klimuntowa (powiat miechowski) i oddaje pod komendę Bończy (Kazimierza Błaszczyńskiego).

Z nowym rozkazem sformowania oddziału wyrusza w lasy Sancygniewa. W błyskawicznym tempie formuje oddział złożony z 300 ludzi. Przyprowadza go do Secemina pod komendę majora Zaborowskiego. Znów otrzymuje rozkaz sformowania nowego oddziału. Tym razem w Złotym Potoku. Rozżalony Z. Chmieleński wypowiedział wtedy znamienne słowa:

"... jak teraz nowy oddział sformuję to go tylko samemu oddam Bogu".

W pierwszych dniach lipca 1863 roku Z. Chmieleński staje na czele oddziału zorganizowanego przez siebie. 6 lipca, w biały dzień uderza na Janów obsadzony przez dwie roty piechoty żołnierzy rosyjskich. Szybkim i gwałtownym natarciem rozbija moskali, którzy tracą majora, kapitana i kilkudziesięciu zwykłych żołnierzy. Sam traci 5 żołnierzy, ma kilkudziesięciu rannych. Nadciągające posiłki moskali z Olsztyna i Lelowa zmuszają Z. Chmieleńskiego do ustąpienia z pola walki i wycofania się w lasy złotopotockie. Moskale w odwecie podpalili Janów.

28 lipca 1863 roku Z. Chmieleński na czele 300 ludzi walczy z 4-ma rotami piechoty i 4-ma armatami pod Rudnikami. Tracąc 30 żołnierzy, mając 27 rannych wycofuje się w pobliskie lasy.

16 sierpnia 1863r walczy pod Obiechowem (powiat kielecki) z przeważającymi siłami rosyjskimi dowodzonymi przez generała Czengieriego. Zadaje mu dotkliwe straty tracąc 43 żołnierzy.

18 sierpnia dochodzi do starcia pod Białą. Traci 5 żołnierzy, w tym oficera Kuleszę. Kilkunastu jest rannych.

Moskale depczą mu po piętach. Już 3 września znów spotyka się z gen. Czengierym, tym razem pod Olesznem. Z. Chmieleński pozostaje panem na placu boju. Moskale postanawiają zniszczyć uciążliwego Z. Chmieleńskiego. Otaczają go pod Nieznanowicami 20 września. Ten jednak zręcznym manewrem wydostaje się z okrążenia. Przechodzi Nidę, staje pod wsią Cierno. Tam 22 września 1863 r. dopada go gen. Czengiery - w 5 rot piechoty, w 2 szwadrony dragonów, z 50 kozakami i z rakietnikami wyposażonymi w 2 działa. I tym razem udaje się Z. Chmieleńskiemu wycofać - straty własne 10 zabitych i 20 rannych.

Po tych utarczkach Z. Chmieleński dostaje nominację na majora. Pod jego dowództwo trafiają oddziały Esterhazego (Otto) i Władyczańskiego (Zaremby). W bitwie pod Mełchowem (30.IX.1863 r.) Z. Chmieleński ma oddział złożony z 800 ludzi. Przed nim staje nieprzyjaciel mający 7 rot piechoty, 4 armaty, 200 kawalerii i zostaje zmuszony do bezładnego odwrotu. Z. Chmieleński ustępuje jednak pola walki, gdy traci w boju dowódców - Esterhazego, Władyczańskiego i około 100 żołnierzy.

9 października 1863 roku oddział Z. Chmieleńskiego po dowództwem Neumana znów ściera się z mosklami.

Z. Chmieleński w dowód uznania, po tych kilkumiesięcznych utarczkach, zostaje mianowany pułkownikiem i naczelnikiem województwa krakowskiego oraz szefem sztabu przy generale Bosaku (Hauke).

Fotografia Zygmunta Chmieleńskiego z:http://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Chmiele%C5%84ski

"Małego wzrostu, 28-letni ten dowódca, niepozornej powierzchowności imponował nadzwyczajną odwagą, przytomnością w boju i energią; koleżeńskim pożyciem, po bitwie jednał sobie serca i poszanowanie swych towarzyszy i podwładnych. Zręcznością i szybkością obrotów nabawiał nieprzyjaciela często takim strachem, że żołnierstwo moskiewskie jakąś nadludzką władzę w nim widząc, czortem go nazywało; wyżsi oficerowie rosyjscy zawsze się o nim odzywali z uszanowaniem, twierdząc, że gdyby powstanie miało więcej Chmielińskich doszłoby do groźnej potęgi."

20 października 1863 r. Z. Chmieleński uderza na Oksę, gdzie rozlokował się oddział Bentkowskiego ściągający kontrybucję. Atak był tak silny i niespodziewany, że moskale rzucili się do ucieczki ponosząc przy tym duże straty. W Kossowie sytuacje się odwraca, powstańców zaskakują w nocy moskale. Tylko dzięki przytomności umysłu Z. Chmieleńskiego oddziały powstańcze zostały uratowane od całkowitej klęski. Rozproszone zebrały się pod dwóch dniach.

4 listopada 1863 r. pod wsią Strojnowem w powiecie stopnickim 110 polskich kawalerzystów walczy ze szwadronem dragonów i rotą kozaków. Wycofują się w momencie nadejścia posiłków wroga.

25 października 1863 r. w 300 koni pod Opatowem napadają na 2 roty piechoty, nieco kozaków i żandarmów. Chmieleński zdobywa kasę powiatową i szereg przyborów wojskowych.

28 października 1863 r. Chmieleński i Bossak walczy pod wsią Ociesęki. Siły rosyjskie w sile 8 -10 rot piechoty zostały uszczuplone o 80 żołnierzy, kilkudziesięciu zostało rannych. Jednak nadciągające posiłki zmusiły Chmieleńskiego do wycofania się.

Po tym spotkaniu oddział Z. Chmieleńskiego w sile 300 koni udał się pod Szczekociny. Tam 4 grudnia 1863 r. dochodzi do potyczki z nieprzyjacielem w sile 4 rot piechoty pod dowództwem pułkownika Włosowa. Przeważające siły wroga nie pozwalają Z. Chmieleńskiemu przyjąć otwartej bitwy. Ginie kilkunastu powstańców, a jednostki kawalerii zapoznają się bliżej z ogniem nieprzyjaciela.

W dniu 16 grudnia 1863 r. Z. Chmieleński zostaje otoczony ze swoją szczupła kawalerią przez 400 dragonów i piechotę rosyjską pod dowództwem gen. Czengierego i pułk. Dobrowolskiego. Jazda powstańców naciskana przez oddziały wroga rejterowała chroniąc się między opłotkami wsi Bodzechów. Z. Chmielenski starał się przywrócić porządek w swoich szeregach. W powstałym zamieszaniu jeden z jego oficerów zajechał mu drogę. Z. Chmieleński spadł z konia, który spłoszony wyrwał mu się i uciekł. Ktoś odważniejszy podał mu drugiego konia. Komendant próbował na niego wsiąść, otrzymana rana od pałasza nie pozwaliła mu jednak na to. Traci drugiego konia. Nadjeżdżający rotmistrz usiłował wziąć go na swojego konia, ale karabinowa kula dragona powaliła Zygmunta Chmieleńskiego na ziemię. Opuszczony, ranny Z. Chmieleński dostał się do niewoli. Zaprowadzony został do gen Czengierego... rozmowa wrogów była krótka. Ciężko rannego Z. Chmieleńskiego odwieziono do Radomia. Tam 23 grudnia 1863 roku został rozstrzelany. Urzędowe, cenzurowane dzienniki z satysfakcją wspominały o straceniu pułkownika Zygmunta Chmieleńskiego.

Zygmunt Chmieleński oddał życie w Radomiu, dowódcy jego oddziałów - Otto i Zaremba w bitwie pod Mełchowem, tysiące powstańców w innych starciach i potyczkach powstania styczniowego. Całe rzesze zostały zesłane na Sybir. Pamiętajmy, wszyscy oni oddali swe życie za wolną Polskę, pamięć o nich nie zginęła... i zginąć nie może!

Jerzy Zakrzewski

Literatura:

1. PAMIĄTKA DLA RODZIN POLSKICH - Krótkie wiadomości o straconych na rusztowaniach, rozstrzelanych, poległych i zmarłych na wygnaniu syberyjskim i tułactwie, ofiar z 1861 - 1866 roku; ze źródeł urzędowych, dzienników, jak niemniej z ustnych podań osób wiarygodnych i towarzyszy broni zebrał i ułożył ZYGMUNT KOLUMNA, Kraków 1867.

2. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Chmiele%C5%84ski,