10.05.2009 r.
Ogrodnik Potockiego
Na podstawie rozmowy przeprowadzonej z Panem Zygmuntem Baryłą w połowie lat 90 XX wieku.
Wielka przygoda z naszym miastem zaczęła się dla Pana Zygmunta Baryły w 1941 r. Wtedy to, jako dwunastoletni adept sztuki ogrodniczej, skierowany został na praktyki do jednego z najpiękniejszych ogrodów w [ówczesnym} województwie łódzkim do ogrodu Potockich w Chrząstowie. Objął tu posadę pomocnika ogrodnika.
Do jego obowiązków należało, prócz codziennej pracy w parku i ogrodzie, dbanie o "ukwiecenie" wnętrza Pałacu Potockich. Z sentymentem wspomina tamte czasy. Mimo upływu lat dobrze pamięta wygląd zewnętrzny i wewnętrzny pałacu.
W wyglądzie zewnętrznym w zasadzie niewiele się zmieniło - wspomina pan Zygmunt. Brakuje oczywiście pięknego parku i ogrodu, jedynie jego zdewastowane przez obecnego administratora resztki zachowały się do dnia dzisiejszego. Cała posiadłość otoczona była murem z bramą wjazdową w centralnej jego części. Mniej więcej w tym samym miejscu co obecnie znajdował się kwiecisty klomb w kształcie okręgu, z którego obu stron znajdował się dojazd do pałacu. Po prawej stronie, tuż obok muru, przy kościele, znajdował się tzw. "dom ogrodnika" - dosyć pokaźny budynek. Na parterze mieszkał ogrodnik z rodziną, a na piętrze - jego pomocnicy. Za pałacem, [w miejscu} gdzie obecnie mieści się kąpielisko, była niewielka sadzawka - jej brzegi były ulubionym miejscem spacerów rodziny Potockich. Kształt obecnego budynku prawie nie różni się od poprzedniego. To, co najbardziej utkwiło mi w pamięci to czerwona dachówka i herb Pilawa tuż pod dachem.
Wewnątrz pałacu, na parterze [kontynuuje pan Baryła} mieściła się tzw. "wielka sień", Po prawej stronie znajdowały się pomieszczenia dla służby, po lewej zaś pokoje Henryka Potockiego i jego żony. Na wprost wejścia mieściły się wielkie schody prowadzące na wyższą kondygnację - po obu ich stronach stały dwa niedźwiedzie. Naokoło, na ścianach wisiały trofea myśliwskie. Na piętrze mieściła się sala balowa oraz pokoje gościnne (m. in. Ambasadora i Elizy Wereszczakówny).
Pan Baryła bardzo serdecznie wspomina całą rodzinę Potockich. Szczególnie dobrze wyraża się o Henryku, którego był ulubieńcem.
Wojciech Sobalak