08.08.2011 r.


Wycieczka Praga - Bawaria

W dniach od 24.06. do 28.06.2011 r. 42 - osobowa grupa członków i sympatyków Towarzystwa Przyjaciół Koniecpola uczestniczyła w wycieczce do Pragi i Bawarii. Organizatorem imprezy była prezes TPK Pani Agnieszka Sobalak. Przez cały czas trwania wyprawy towarzyszył nam pilot, a zarazem przewodnik, Pan Maciej. Jego ogromna wiedza to więcej niż dobry informator o obiektach godnych zobaczenia.

W piątkowy ranek wyruszyliśmy na trasę naszej wycieczki. Podróż autokarem minęła szybko i już ok. 14.00 przyjechaliśmy do Kutnej Hory, najciekawszego i najcenniejszego miasta w okolicach Pragi. Historia Kutnej Hory jest nierozłącznie związana z wydobyciem rudy srebra. Dzięki swemu bogactwu miasto stało się drugim po Pradze najważniejszym ośrodkiem Królestwa Czeskiego. Bogactwo miejscowych kopalń, na których opierała się potęga czeskich królów, umożliwiło powstanie szeregu zabytków, dzięki którym miasto umieszczono na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.

Całe wieki trwała walka kutnohorskich gwarków z klasztorem cystersów o kościelną niezależność. Wynikiem konfliktu było założenie w 1388 r. wspaniałej świątyni poza zasięgiem oddziaływania klasztoru. Budowę kościoła w dużej mierze wspierali górnicy, dlatego poświęcono go ich patronce, św. Barbarze. Budowla miała dorównać wspaniałością praskiej katedrze św. Wita. Pod wpływem różnego rodzaju wydarzeń kilkakrotnie przerywano prace i ostatecznie zakończono je w 1905r.

Ten przepiękny kościół, budowany ponad 500 lat, był pierwszym zabytkiem, do którego weszliśmy. Na zboczu w pobliżu kościoła zachowała się pozostałość gotyckiej kaplicy, obok kościoła św. Barbary w latach 1667 - 1700 jezuici wybudowali kolegium, tym samym zrealizowali tu myśl połączenia siedziby zakonu z siedzibą władzy świeckiej - niedalekim Dworem Włoskim. Łącznikiem było wybudowane przejście, jakby pomost, do kościoła św. Barbary. Wzdłuż tarasu ustawiono 12 figur przedstawiających świętych. Minęliśmy pomost i przeszliśmy do Hradka, Czeskiego Muzeum Srebra.

W skład muzeum wchodzi również średniowieczna kopalnia i to od niej rozpoczęliśmy zwiedzanie tej części miasta. "Wizyta" w kopalni była niewątpliwie atrakcyjnym przeżyciem. Przebrani w stroje górnicze z epoki (białe płaszcze, kaski i latarki) mogliśmy zobaczyć, w jakich warunkach pracowali górnicy wydobywający rudę srebra. Po zwiedzeniu Muzeum Srebra przeszliśmy romantyczną uliczką Rothandką, ciągnącą się wzdłuż dawnych murów miejskich do historycznego centrum miasta.
Podziwialiśmy kościół św. Jakuba, arcydekanat (dom nr 1), Włoski Dwór oraz królewską rezydencję i Kamienny Dom - najpiękniejszy z zachowanych późnogotyckich domów w Czechach.

Z powodu intensywnych prac górniczych Kutna Hora miała problemy z wodą pitną. Doprowadzono ją do miasta drewnianym, później ceramicznym rurociągiem uchodzącym do zbiorników, z których ją pobierano. Wokół jednego z nich wybudowano w XV w. dwunastoboczną budowlę. Mogliśmy zobaczyć ten mały klejnot architektury, świadczący o trosce górników o okazałość ich miasta.

Z historycznego centrum Kutnej Hory pojechaliśmy na jej przedmieście, gdzie z rozległego niegdyś klasztornego kompleksu zachowały się dwa cenne kościoły: kościół klasztorny Panny Maryi oraz cmentarny kościół Wszystkich Świętych z ossarium. Kościół Panny Maryi jest największą zachowaną budowlą z przełomu XIII i XIV w. w Czechach (87m. długości). Kaplica cmentarna zbudowana w końcu XIV w. stoi pośrodku małego cmentarza w pobliżu katedry. Osobliwością było dla nas wnętrze tej kaplicy. Wystrój tworzą niemal wyłącznie ludzkie kości. Ocenia się, że wystrój sedleckiego ossarium tworzą szczątki ok. 40000 osób. Unikatem jest żyrandol z ludzkich kości, podobnie jak krzyż, monstrancja, czy herb Schwartzenbergów. Może nie był to najprzyjemniejszy widok, ale ten wystrój jest tak pomyślany, aby przypominać nam o przemijalności ludzkiego życia i rzeczywistości śmierci.

Stąd udaliśmy się do Pragi, gdzie zostaliśmy zakwaterowani w hotelu "Baroko". Zmęczeni i utrudzeni całodniowym wojażowaniem znaleźliśmy tu wspaniałe miejsce do odpoczynku. Po obfitej obiadokolacji mogliśmy indywidualnie pojechać do centrum Pragi lub odpocząć w zaciszu hotelowych pokoi.

W sobotę (25.06.) po śniadaniu wyjechaliśmy z hotelu do centrum Pragi. Ten dzień przeznaczony był na zwiedzanie stolicy Czech. Podczas drogi przewodnik przedstawił nam historię Czech z zwyczaje Czechów.

Praga to jedno z najpiękniejszych miast Europy i świata. Zwana też jest "Złotą Pragą", "Złotym Okrętem na Wełtawie", czy "Sercem Europy". Architektura tego miasta to prawdziwa encyklopedia i przekrojowy podręcznik prowadzący przez style i prądy w historii sztuki. W 1992 r. zabytkowe centrum Pragi zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od klasztoru na Strachowie, założonego w 1140 r. na regule benedyktyńskiej, a ufundowanego przez księcia Władysława II. Nad całością kompleksu dominuje kościół opacki Wniebowzięcia NMP. Wnętrze trzynawowej bazyliki zachwyciło nas przestronnością oraz jasnością. Tu na organach w 1787r. grywał A. Mozart. Za pontyfikatu papieża Jana Pawła II kościół został podniesiony do rangi bazyliki mniejszej. Na terenie klasztoru znajduje się też kościół św. Rocha, dawniej parafialny, obecnie sala wystawowa. Ostatnia wielka przebudowa klasztoru na Strachowie miała miejsce w połowie XVIII wieku, kiedy to włoski architekt przebudował cały kompleks w stylu barokowym. Klasztor jest znany nie tylko dzięki swojej architekturze, ale przede wszystkim dzięki swojej bibliotece, posiadającej niemal kompleksową kolekcję piśmiennictwa zachodniego chrześcijaństwa od jego początków do XVIII wieku.

Z klasztoru na Strachowie wyszliśmy małą bramką po wschodniej stronie ogrodzenia i dzięki temu spacerowi zyskaliśmy wspaniałą panoramę Hradczan i Małej Strany. Rzuciliśmy tylko tęskne spojrzenia w kierunku wzgórza Petřin z wieżą widokową (zwaną czeską wieżą Eiffla) i chodnikiem w dół już prosto zeszliśmy na Hradczany na ulicę Loretańską. Tu podziwialiśmy przepiękną praską Loretę, XVIII - wieczny barokowy kościół, którego sercem jest niewielki Domek Loretański, czyli kopia Domu Matki Boskiej. Urzekła nas dzwonnica Lorety, obwieszona 27 dzwonami i dzwoneczkami, które każdego dnia o każdej pełnej godzinie wygrywają pieśni maryjne.

Stąd przeszliśmy na Zamek Praski. Hradczański kompleks zamkowy jest największym kompleksem zamkowym na świecie. Na obszarze 1,5 km2 znajduje się ogromna ilość zabytków. Do najciekawszych można zaliczyć: Katedrę św. Wita, Stary Pałac Królewski, Złotą Uliczkę, przepiękne ogrody królewskie, bazylikę św. Jerzego, Pałac Lobkowiczów oraz renesansowy letni zameczek królowej Anny tzw. Belweder.

Zbliżało się południe, więc mieliśmy okazję obejrzeć odbywającą się codziennie o godz. 12.00 na pierwszym dziedzińcu zamku praskiego zmianę warty honorowej. Niektórzy z nas byli bardzo blisko tego widowiska i mogli zobaczyć gwardzistów ubranych w mundury, które zaprojektował zdobywca Oscara w kategorii kostiumy za film "Amadeusz". Warto dodać, że uroczyste fanfary brzmiące podczas zmiany warty skomponował muzyk rockowy. Dwa regimenty, które uczestniczą w zmianie warty, przekazują sobie sztandar Prezydenta Republiki Czeskiej.

Po uroczystej zmianie warty już w mniejszych grupach zwiedzaliśmy Hradczany - siedzibę władców Czech, obecnie prezydenta. Podziwialiśmy górującą nad miastem Katedrę św. Wita, Wacława i Wojciecha, siedzibę arcybiskupstwa. Wnętrze praskiej katedry kryje zbiór drogocennych dzieł sztuki i dlatego zrobiło na nas niesamowite wrażenie. Początkowo uwagę zwróciła głównie wysokość pomieszczenia i ogromne witraże. Po bardziej dokładnym rozejrzeniu się zobaczyliśmy mnóstwo kaplic, znajdujących się dookoła świątyni, pochodzących z różnych okresów i różnie wyposażonych (katedrę budowano ok. 600 lat). Szczególną uwagę zwróciliśmy na Kaplicę św. Wacława, nad którą złożone są czeskie klejnoty koronacyjne, a także na kapiący wręcz srebrem grobowiec św. Jana Nepomucena.

Zamek na Hradczanach to kompleks pałaców, kościołów, uliczek rozciągających się wokół trzech dziedzińców. Na zamek weszliśmy przez strzeżoną rokokową bramę, tuż za nią wspomniany już dziedziniec, zwany honorowym. Przechodząc przez Bramę Mateusza, zobaczyliśmy trzy studnie i kaplicę Krzyża Św. Przeszliśmy przez kolejną bramę i naszym oczom ukazał się dziedziniec z katedrą św. Wita. Dziedziniec zamkowy kończy się tuż za katedrą, gdzie wzniesiono Pałac Zamkowy.

Kilka kroków dalej zobaczyliśmy Plac św. Jerzego, przy którym stoi Bazylika i Klasztor św. Jerzego. Wnętrze Bazyliki wykonano w stylu romańskim, natomiast główną fasadę przerobiono na styl barokowy. Klasztor istniał od 937 r., ale w ramach reform cesarza Józefa II został zlikwidowany w 1782 r. Obecnie mieści się w nim jedna z ekspozycji Galerii Narodowej.

Później udaliśmy się w stronę Złotej Uliczki. Usytuowane przy niej, przylegające do murów zamkowych, maleńkie kolorowe kamieniczki należą do największych atrakcji Pragi. Legenda głosi, że w domkach tych mieszkali alchemicy, którzy na zlecenie cesarza Rudolfa poszukiwali kamienia filozoficznego i próbowali wyprodukować złoto. W rzeczywistości Rudolf zapewniał alchemikom znacznie bardziej komfortowe apartamenty, a domki przy Złotej Uliczce powstały z myślą o strzelcach zamkowych. Później mieszkali w nich złotnicy (stąd nazwa uliczki). W większości uroczych kamieniczek znajdują się obecnie sklepy z pamiątkami.

Ze Złotej Uliczki zeszliśmy w dół schodami zamkowymi i znaleźliśmy się na Rynku Małostrańskim. Tu zobaczyliśmy Kościół św. Mikołaja, a następnie przeszliśmy do Mostu Karola, gdzie Pan Maciej ogłosił czas wolny. Dwie godziny wykorzystaliśmy na posiłek, odpoczynek i spacer po Małej Stranie.

Po smacznym obiedzie (obowiązkowo z knedlikami i piwem) udaliśmy się na Most Karola, aby podziwiać to cudo średniowiecznej techniki. Na obu krańcach mostu wznoszą się gotyckie wieże, z którymi współgrają w większości barokowe rzeźby.
Najstarsza z nich to wykonana z brązu figura św. Jana Nepomucena. Obowiązkowo każdy turysta musi dotknąć Nepomucena. Schodząc z mostu (już całą grupą), udaliśmy się w stronę Starego Miasta. Tu oglądaliśmy średniowieczne kamieniczki i spacerowaliśmy uliczkami praskiej Starówki, która urzeka swoją piękną architekturą i klimatem.

Mijając malownicze uliczki Starego Miasta dotarliśmy do słynnego Rynku Starówki z bajkowym kościołem Tyńskim, Ratuszem ozdobionym wiekowym zegarem Orlojem oraz potężnym pomnikiem Jana Husa.
Podziwialiśmy Bramę Prochową , Miejski Dom Reprezentacyjny, Ratusz Staromiejski, dwa zabytkowe kościoły: Marii Panny przed Tynem oraz św. Mikołaja. Naprzeciwko Ratusza mogliśmy zobaczyć znajdujący się tam rokokowy Pałac Golz - Kinskych, charakteryzujący się piękną fasadą, udekorowaną różowymi, czerwonymi i białymi sztukateriami, zwieńczoną figurami czterech żywiołów.

Po długim spacerze uliczkami Starego Miasta mieliśmy także okazję zobaczyć dawną żydowską dzielnicę - Józefów. W jej centrum znajduje się najstarsza czynna synagoga w Europie, zwana Staronawą. Z budowlą tą wiążą się liczne legendy, a najsłynniejsza mówi o stworzonym przez rabina Golemie, który wpadając w szał niszczył wszystko, co napotkał na swojej drodze.

Dzielnica żydowska została pod koniec XIX w. rozebrana i odbudowana w stylu a´la Paryż, dlatego główna ulica tej dzielnicy nosi nazwę ul. Paryska.

Z Józefowa wróciliśmy na Stare Miasto, gdzie pod pomnikiem Jana Husa spotkała się cała grupa. Był jeszcze czas na kufel piwa, które ma tutaj niepowtarzalny smak, a dodatkowo przyjemność zwiększa specyficzny klimat czeskiej piwiarni. Pełno tu śmiechu, gwaru, wesołych rozmów i świetnej atmosfery zabawy.

Spod pomnika Jana Husa o godz. 19.00 przeszliśmy do przystani nad Wełtawą. O godz. 20.00 wyruszyliśmy w 1 - godz. rejs statkiem wycieczkowym po "błękitnej, leniwej" Wełtawie. Rejs był dla nas chwilą wytchnienia i jeszcze jedną okazją do spojrzenia na piękną stolicę Czech.

O godz. 23.00 czekała nas uczta duchowa, pokaz tańczących fontann. "Křižikowa" fontanna jest ewenementem na skalę europejską. Trudno opisać wrażenia, jakie wywołuje przygotowany pokaz. Gra świateł i wody w towarzystwie klasycznych utworów znanych kompozytorów daje niepowtarzalne wrażenie. Wokół fontanny znajduje się amfiteatr na 6 tys. miejsc, z którego mogliśmy oglądać wspaniały spektakl.

Jeden dzień w Pradze to za mało, żeby stwierdzić, że Pragę się zwiedziło i wszystkie interesujące miejsca zobaczyło, ale w sam raz, żeby się jej uliczkami przespacerować i przyjechać kolejny raz, tym razem na dłużej.

Już po północy zmęczeni, ale pełni wrażeń, wsiedliśmy do autokaru, aby przejechać nocą do Niemiec.

Noc z 25.06. na 26.06. była dla nas krótka, więc minęła bardzo szybko. Kiedy rano obudziliśmy się, już byliśmy w Niemczech. Na stacji benzynowej - szybka toaleta poranna, wypicie kawy, śniadanko i dalej w drogę. Ok. 8.00 byliśmy na parkingu w Schwangau, u podnóża dwóch zamków, Hohenschwangau i znanego jako bajkowy zamek szalonego króla Ludwika II Bawarskiego - Neuschwanstein.
Przepiękna pogoda, ciepło, lazur nieba, wokół zielone szczyty Alp - po prostu bajkowe klimaty. Naszym oczom ukazał się na wzgórzu pierwszy z zamków - Hohenschwangau, zamek rodziców "bajkowego króla" Ludwika II Bawarskiego.
Po wykupieniu biletów na dwa zamki wyruszyliśmy w górę do pierwszego z nich. Nasze wejście na zamek przypadło na 8.40. Samo wejście odbywa się bardzo sprawnie (wg godziny wejścia i numeru na bilecie).

Zamek Hohenschwangau był wzniesiony przez króla Maksymiliana II Bawarskiego na ruinach XII - wiecznej twierdzy Schwanstein. Była to letnia rezydencja króla, jego żony Marii oraz dwóch synów Ludwika i Ottona. Zamek został przekształcony w neogotycką twierdzę, a wrażenia potęgują piękne widoki na alpejskie szczyty i jezioro Alpsee.
Zamek utrzymany w żółtej kolorystyce, posiada bardzo zróżnicowaną budowę. U podnóża zamku naszym oczom jawi się symbol twierdzy, jakim jest postać łabędzia. Wędrówka po zamkowych pomieszczeniach jest pełna niesamowitych doznań. Zwiedzanie zamku rozpoczęliśmy od pokoju bilardowego. Tu każdy mebel i najdrobniejszy detal jest oryginałem. Podziwiamy przeogromną ilość darów, przekazywanych dla królów tego zamku od zaprzyjaźnionych rodzin panujących z całej Europy.

Kilka komnat przyozdobiono freskami, które przedstawiają dzieje budowli i legendy germańskie, w tym legendę o łabędzim rycerzu Lohengrinie. Łabędź pojawia się w wielu miejscach wystroju zamku. Ludwik II uwielbiał sagę o Lohengrinie. Tak bardzo ukochał tę postać, że będąc już królem Bawarii, przebierał się za Lohengrina i całkowicie wtapiał się w szlachetną postać rycerza. Na zamku w Hohenschwangau obejrzeliśmy także pokój królowej, pokój R. Wagnera i sypialnię króla. Zauroczyły nas majestatyczne drzewa, które rosną wokół zamku, one są jak z grimmowskich bajek, poskręcane, dziwne, jak z baśni.

Od zamku Hohenschwangau do zamku Neuschwanstein szliśmy ok. 40 min. Przepiękna trasa. Podziwialiśmy góry z licznymi alpejskimi jeziorami w dolinkach oraz soczystą zieleń drzew i roślin. Zamek Neuschwanstein jest świetnie zachowany, mury oczywiście bielutkie, perełka architektoniczna Niemców.
Do zamku weszliśmy o 10.40, jako grupa 432. Wnętrze budowli jest nie mniej intrygujące, jak jego niesamowita bajkowa bryła. Wszystkie ściany korytarzy i komnat pokryte są malowidłami. Pełna przepychu sala tronowa przypomina bardziej ołtarz niż miejsce spotkań króla. Wystrój w stylu bizantyjskim, złote ozdobniki, ogromny żyrandol, obrazy świętych i apostołów to wszystko wywiera na nas duże wrażenie. Zachwyciła nas także ogromna Sala Śpiewaków, ze sceną i miejscem dla widowni.
Zamek Neuschwanstein stał się nie tylko pierwowzorem dla słynnego zamku disney´owskiego, ale także jednym z najpiękniejszych zabytków Bawarii i jednym z jej symboli.
Niedaleko zamku Neuschwanstein wiedzie trasa do Marienbrüche - Mostu Marii. Oczywiście musieliśmy tam pójść, aby zobaczyć wysoki most nad dosyć wysoką przepaścią, usytuowany naprzeciwko zamku. Co za wspaniałe widoki na zamek i na okolicę!

Podobno z tego mostu król Ludwik II podziwiał swój zamek wieczorami, poleciwszy uprzednio pozaświecać światła we wszystkich oknach.

Po sesji zdjęciowej na moście zeszliśmy do Schwangau, aby chwilę odpocząć, zjeść posiłek, wypić piwko. I dalej w drogę!
W miejscowości Wies zatrzymaliśmy się na godzinkę, aby zwiedzić rokokowy kościół pielgrzymkowy, wpisany w 1983 r. na Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Jest to jeden z najznamienitszych kościołów sztuki rokoko w Niemczech, którego wnętrze jest bogato zdobione freskami i sztukateriami. Tu mogliśmy na chwilę przyklęknąć i zatopić się w modlitwie (była to bowiem niedziela).

Do Peissenberga przyjechaliśmy ok. godz. 18.00. Po zakwaterowaniu w hotelu "Gasthof zur Post" zeszliśmy na obfitą i smaczną obiadokolację. Wieczór upłynął na spotkaniach w małych grupach - spacery po bawarskim miasteczku, piwko w piwiarni, spotkania w pokojach i odpoczynek.

Poniedziałek (27.06) był przeznaczony na zwiedzanie stolicy Bawarii - Monachium. Po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę. Ok. 11.00 byliśmy już na terenie miasteczka olimpijskiego (niedaleko BMW Museum). W 1972 r. odbywały się tu igrzyska olimpijskie. Obecnie znajduje się ogromny park z asfaltowymi ścieżkami wijącymi się wśród zielonych pagórków, kanały i sztuczne zbiorniki wodne, mnóstwo zieleni i ptactwo wodne. Można zobaczyć amfiteatr, basen olimpijski, ogródki piwne i mnóstwo różnych budynków. Najbardziej charakterystycznym punktem parku olimpijskiego jest Olympiaturm, czyli wieża olimpijska, z której podziwialiśmy panoramę miasta otoczoną koroną alpejskich szczytów. Windą dojechaliśmy na przeszklony punkt widokowy, z zaznaczonymi na szybach najważniejszymi obiektami w Monachium. Z miasteczka olimpijskiego pojechaliśmy do centrum miasta. Zostawiliśmy autokar przy jednej z trzech bram miejskich, blisko Starego Miasta i udaliśmy się na zwiedzanie Starówki, gdzie znajduje się najwięcej zabytków i symboli Monachium.

Zachwyciła nas Katedra NMP, której cebulaste kopuły są znakiem rozpoznawczym miasta. Szczególną uwagę zwróciliśmy na przepiękne witraże.

Marienplatz to centralny plac w mieście, na którym podziwialiśmy kolumnę zwieńczoną złotym posągiem Maryi Dziewicy Królowej Zastępów, piękną fontannę, Stary i Nowy Ratusz oraz bogato wyposażony Kościół Asamów. W Starym Ratuszu znajduje się obecnie muzeum zabawek. Nowy Ratusz, wybudowany w XIX wieku, jest utrzymany w stylu neogotyckim. Ściany zewnętrzne zdobią elementy obrazujące przeszłość Bawarii. Spacerując uliczkami pełnymi pięknych kościołów, dawnych rezydencji i wielu cennych zabytków kultury, widzieliśmy mnóstwo ścieżek rowerowych i rowerów. Poniedziałek był bardzo upalnym dniem w Monachium, dlatego Pan Maciej ogłosił 2 godz. czasu wolnego. Zjedliśmy obiad, odpoczęliśmy w cieniu bujnej zieleni i chłodu fontanny.

Następnie udaliśmy się do pierwszej siedziby rodu Wittelsbachów, tzw. Alter Hof (Stary Dwór) i Rezydencji Królewskiej Wittelsbachów. Ten ogromny zespół pałacowy urzekł nas swą wielkością i pięknem. Szukaliśmy cienia w pobliskim Ogrodzie Angielskim, największym śródmiejskim parku w Europie. Zobaczyliśmy także miejsca związane z A. Hitlerem. Jednak upał dawał się we znaki i ok. 19.00 byliśmy już bardzo zmęczeni. Zrobiliśmy ostatnie zakupy i odpoczywaliśmy przy bawarskim piwku. Wyjeżdżaliśmy z Monachium bogatsi o nowe wrażenia, zauroczeni architekturą i bogactwem zieleni.
Na obrzeżach miasta podziwialiśmy z okien autokaru (ok. 22.00) widoczną z daleka Allianz Arenę - jeden z najnowocześniejszych stadionów na świecie. Wieczorem jest podświetlony, tego dnia na czerwono, czyli trwał na nim trening. Przed nami już tylko przejazd do Polski. Ułożyliśmy się wygodnie w fotelach i ruszyliśmy w drogę. We wtorek (28.06.) rano byliśmy w Polsce.
Na stacji benzynowej - toaleta, śniadanie, krótki odpoczynek i znów w drogę. Około południa byliśmy w Koniecpolu.

Program wycieczki był bardzo napięty, ale dzięki temu mogliśmy przeżyć piękne chwile oraz poznać historię wielkich i uroczych miast.

Dziękujemy Pani Agnieszce i Panu Maciejowi - przedstawicielowi Biura INDEX za to, że pokazali nam kawał pięknego świata.

Panu Maciejowi szczególnie dziękujemy za ogrom przekazanej wiedzy, uśmiech, anielską cierpliwość i wspaniałą organizację imprezy - tu nie było czasu na nudę!

Panom Kierowcom dziękujemy za to, że szczęśliwie wozili nas po drogach naszej wycieczki.

Wszystkim uczestnikom - za cudowną atmosferę. Do zobaczenia na trasie kolejnej wycieczki.

Teresa Kołodziejska