06.09.2013 r.

Spływ Pilicą na odcinku Szczekociny - Przyłęk (Łąkietka)

Pierwszy tydzień urlopu spędzanego w Koniecpolu upływał nam w temperaturze około 35 ºC. Ochoty na cokolwiek oprócz schłodzonego piwa nie mieliśmy. W drugim tygodniu było już około 25 ºC więc uznaliśmy, że warunki do spływu kajakiem są odpowiednie. Poza tym, kończył nam się ten piękny okres zwany urlopem i wyboru nie było – płyniemy teraz albo nigdy. Ze sprawami organizacyjnym uporaliśmy się sprawnie dzięki Halinie, która załatwiła nam opiekę nad dziadkiem i babcią pozostającymi w domu. Kajak wypożyczyliśmy w Szczekocinach. Wystarczyło kliknąć na stronę internetową tego miasta - www.szczekociny.pl/index.php?id=69 – by znaleźć namiar na organizatora spływów w Szczekocinach – Ochotniczą Straż Pożarną. Szczegółowych informacji na temat spływu udzielają panowie: Władysław Orłowski tel. 725 287 780 i Stanisław Gradziński tel. 605 988 051. Rozmawialiśmy z panem Stanisławem, umówiliśmy się na piątek godzina 10:00. Przed wyznaczonym terminem zaparkowaliśmy na ulicy Senatorskiej w Szczekocinach w pobliżu miejsca rozpoczęcia spływu – patrz mapa poniżej pkt. A

Plan Szczekocin - A początek spływu

Organizatorzy i kajaki były już na miejscu, a i chętnych do spływu nie brakowało. Wybraliśmy sobie kajak w kolorze nieba, dostaliśmy kapoki i czekaliśmy niecierpliwie na hasło do startu. Mieliśmy przepłynąć trasę Szczekociny – Przyłęk (Łąkietka) liczącą według organizatorów 16 km. Jej przebycie zajmuje zwykłym zjadaczom chleba od 4 do 4,5 godziny.

Przebieg trasy Legenda

Trasa uważana jest za uciążliwą. Przypomniałem sobie mój spływ sprzed lat z córką Kasią na trasie Szczekociny (Krztynia) – Koniecpol ( http://www.tpk-koniecpol.strefa.pl/pilica.htm ). Oj, było uciążliwie – Kasia od tamtej pory nie wsiadła do kajaka. Myślałem sobie - czy Helenę, moją towarzyszkę wyprawy czeka podobny los? Strażacy zapewniali jednak, że rzeka jest oczyszczona i że są tylko trzy przenoski. Po skompletowaniu grupy, krótkim instruktarzu, przestrogach, cennych uwagach organizatorów spływu pierwsze kajaki zostały spuszczone na wodę. My ruszyliśmy za nimi…

Pomost startowy W oczekiwaniu na start
W oczekiwaniu na start W oczekiwaniu na start
I przenoska
Organizatorzy czuwają - I przenoska I przenoska
I przenoska
II przenoska II przenoska
II przenoska II przenoska
II przenoska II przenoska
II przenoska II przenoska
II przenoska
III przenoska
III przenoska III przenoska
III przenoska III przenoska
Koniec spływu Koniec spływu
Koniec spływu Koniec spływu
Koniec spływu

No i dopłynęliśmy do Łąkietki. Tuż przed mostem na Centralnej Magistrali Kolejowej czekała na nas straż ogniowa. Załadowali nasze kajaki na przyczepę, a nas do wozu strażackiego i odwieźli na miejsce startu, gdzie musieliśmy się pożegnać z miłymi organizatorami i uczestnikami spływu. Nie żałowaliśmy tych kilku godzin spędzonych w kajaku unoszonym prądami Pilicy. Rzeka rzeczywiście jest przygotowana do spływu. Ochotnicza Straż Pożarna w Szczekocinach wykonała kawał dobrej roboty. Porównując warunki do tych z 2001 roku jest o niebo lepiej. Przepłyniecie trasy wymaga jednak trochę wysiłku, pomijając trzy przenoski trzeba się trochę nagimnastykować przy pokonywaniu przeszkód wodnych, tych widocznych i tych ukrytych pod powierzchnią wody. Kilka razy utknęliśmy na tych niewidocznych. Trzeba być ciągle czujnym, nie da się tu zdrzemnąć, rzeka dostarcza bez przerwy nowych wrażeń i wymaga ustawicznej uwagi. Brakuje tablic informacyjnych, (np. o przenoskach) szczególnie ważnych dla tych co płyną pierwszy raz tą trasą. Organizator czuwał wprawdzie przy dwóch pierwszych przenoskach, ale przy młynie w Przyłęku go zabrakło i przenosiliśmy kajaki, a ponoć można ominąć przeszkodę kanałem, na co nikt nie wpadł. Ogólnie rzecz ujmując - było fajnie. Trasa spływu Szczekociny – Przyłęk (Łąkietka) jest godna uwagi, polecamy. Mamy nadzieję, że na przyszły rok znów popłyniemy Pilicą. Może Straż Pożarna w Koniecpolu, czerpiąc z doświadczeń OSP ze Szczekocin, zagospodaruje odcinek Przyłęk-Koniecpol-Maluszyn i spływy kajakowe staną się również atrakcją miasta Koniecpola.

Jerzy Zakrzewski