26.05.2010 r.
"Broń Boże ognia..."
Zainspirowany zdjęciami nadesłanymi przez Panią Krystynę Robak oraz Pana Zygmunta Grudnia zacząłem przeglądać źródła dotyczące straży pożarnych. Oto, czego się dowiedziałem.
W dniu 4 maja obchodzimy Dzień Strażaka. Patronem wszystkich strażaków jest św. Florian. Początki straży pożarnych sięgają przełomu naszej ery. Ponoć już w 6 r. n.e. oddziały rzymskich Virgiles zorganizowane przez cesarza Oktawiana Augusta walczyły z ogniem. Czerwony kur zbierał przez wieki ogromne żniwo. Wystarczyła jedna iskra, moment nieuwagi i płonęła drewniana chałupa, sąsiednie gumno, cała wieś lub miasto. Człowiek wobec tego strasznego żywiołu był praktycznie bezradny. Nie było czym gasić i nie było skutecznego pomysłu jak gasić. Nieliczne studnie, brak sprzętu stawiało człowieka w walce z ogniem na straconych pozycjach. Do tego dochodził powszechny zabobon, że np. z ogniem od pioruna nie należy walczyć, bo to dopust Boży. Kraj płonął prawie bez przerwy podpalany przez nieuwagę lub świadomie przez obcych najeźdźców. W stolicy kraju, w Krakowie wielkie pożary miały miejsce w latach 1125, 1205, 1241,1259, 1285, 1306, 1405, 1445, 1504, 1528, 1536, 1587. Oczywiście płonęły również inne miasta Polski, w tym Koniecpol. Co światlejsze umysły próbowały zaradzić jakoś tym powszechnym nieszczęściom. Próbowano wprowadzić porządki ogniowe. Andrzej Frycz Modrzewski w dziele "O poprawie Rzeczypospolitej" wydanym w 1537 roku opisał przyczyny powstawania pożarów i sposoby walki z nimi. Wskazywał na konieczność powoływania w miastach straży ogniowej, wyposażania domów w drabiny i sprzęt gaśniczy. Zalecał rezygnację z budownictwa drewnianego. Proponował budowanie domów z cegły z bezpiecznymi kominami. Swoimi pomysłami wyprzedzał epokę o dziesiątki lat. Na ich podstawie rada miasta Sieradza powołała w przyszłości miejską straż ogniową, a Karol Radziwiłł wprowadzał w swoich dobrach kompleksowe rozwiązania dotyczące obrony przeciwpożarowej. W jego miastach i wsiach powołano oddziały 10. osobowe z dziesiętnikiem na czele i wyposażono je w węborki skórzane, bosaki, siekiery, ręczne sikawki oraz skóry do osłaniania dachów. Zadbano też o organizację akcji pożarowych - alarm wszczynano dźwiękiem dzwonu. Członkowie oddziału wyposażeni w sprzęt biegli bezpośrednio do pożaru. Najszybsi byli nagradzani, maruderzy podlegali karze. Miasta posiadały sikawki parokonne i czterokonne ze stałą obsługą.
Rozbiór Polski zahamował rozwój państwa, a tym samym progres ochrony przeciwpożarowej. W zaborze rosyjskim, w którym leżał Koniecpol nie było rozwiązań prawnych dotyczących ochrony przeciwpożarowej. Próby zorganizowania straży ogniowej podjął w 1829 r. w Warszawie Jan Rudnicki. Rozpoczęła ona działalność w 1836 roku. Do jej obowiązków należało gaszenie pożarów, czyszczenie kominów i sprzątanie ulic. Później zaczęły powstawać towarzystwa ochotniczych straży ogniowych. Najwcześniej w Królestwie Polskim powstała ochotnicza straż ogniowa w Kaliszu (w 1864 r.), w Częstochowie ( w 1871 r.). W roku 1882 były już 33 straże ochotnicze. Niektóre z nich należały do Rosyjskiego Towarzystwa Pożarniczego.
Kiedy powstała w jakaś straż ogniowa w Koniecpolu trudno jednoznacznie określić. Jedno jest pewne - miasto płonęło wielokrotnie, zapewne od początku swojego istnienia. Potwierdzenie tych wydarzeń znajdujemy przede wszystkim w zapisach parafialnych i opowiadaniach przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Ks. Jan Wiśniewski w swoim dziele "Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w powiecie włoszczowskim" wspomina o powinnościach koniecpolskiej szkoły misjonarzy ab anno 1762. Na pierwszym miejscu umieszczono zapis o obowiązku alarmowania mieszkańców w przypadku pożaru, a brzmiał on tak:
"Broń Boże ognia, na gwałt w jedną stronę dzwona wielkiego wybicie."
Nie można się dziwić, że na pierwszym miejscu, bo pożar zniszczył miasto kilka lat wcześniej, w roku 1754. Spłonęły wtedy zapewne również zabudowania plebanii, skoro ks. Stanisław Okamfer podaje w "Kościelnych dziejach parafii Koniecpol", że w 1756 budowano nową plebanię. Pierwszego czerwca 1780 roku wybuchł wielki pożar - spłonęła ulica Borkowska i Młyńska, w sumie 35 domów, młyn, browar, tartak i 22 stodoły. W 1794 roku, w wyniku działań wroga przeciwko powstańcom kościuszkowskim, spłonął szpital i probostwo szpitalne. Następne dziesięciolecia i stulecia były podobne, mimo starań, uwagi i troski, tragicznych doświadczeń pożary ciągle wybuchały.
O straży, jeszcze wtedy chyba ogniowej wspominał mój dziadek Jan Smarzyński urodzony w 1884 roku. Jeździł do pożaru konnym beczkowozem, a może była to jakaś sikawka...(szkoda, że słuchałem go "jednym uchem").
W albumie nadesłanym do TPK przez Tadeusza Grudnia znajdujemy zdjęcie z roku 1875 opatrzone tytułem "Narzędzia ogniowe". Widać na nim ówczesny, dość porządny sprzęt ogniowy i zaplecze w postaci studni. Na tej podstawie sądzić można, że już w tym czasie służby walki z ogniem były w Koniecpolu nieźle zorganizowane.
![]() |
W 1864 roku przy Magistracie stała szopa, którą śmiało można nazwać remizą strażacką, bo w swoim wnętrzu kryła m.in.:
Natomiast mieszkańcy naszego miasta posiadali wtedy m.in:
Z powyższego zestawienia widać, że mieszkańcy naszego miasta wykazywali od najdawniejszych czasów dużą zapobiegliwość w walce z czerwonym kurem.
Dzięki uprzejmości Pani Krystyny Robak trafiło do TPK zdjęcie Koniecpolskiej Straży Pożarnej. Kilkunastu strażaków z tej fotografii udało nam się rozpoznać. Doceniając ich zasługi w walce z ogniowym żywiołem wymienimy ich nazwiska:
|
|
Kolejność nazwisk przypadkowa. Wymienione osoby można odnaleźć na zdjęciu umieszczając kursor myszki na ich twarzach.
![]() |
Oczywiście, tych kilka uwag o straży pożarnej nie wyczerpuje tematu. Zachęcam Państwa do poszukiwań w swoich albumach, archiwach i dzielenia się swoimi odkryciami z TPK.
Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za nadesłane fotografie i czekam na nowe.
Jerzy Zakrzewski
* Węborek - kubełek, np. drewniany z klepek lub skórzany.