2006.12.24

Z prasy

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
1

Stanisław Koniecpolski

HETMAN WIELKI KORONNY

   Stanisław pochodził z rodziny, która już za pierwszych Jagiellonów świetne stanowisko zajmowała w ojczyźnie. Podupadłą od dawna, dźwigać dopiero zaczął ojciec Stanisława Aleksander wojewoda sieradzki., który przy krześle i bogactw nabył wielkich na Podolu, przez majętną żonę Annę Sroczycką h. Nowina, jedynaczkę, córkę starożytnego rodu ruskiego, panią na Kadyjowcach, Żwańcu, Załuczach i innych majętnościach pod Kamieńcem. Ojciec Anny, wojski kamieniecki, wydał ją za Koniecpolskiego w czasach jeszcze króla Stefana. Potomstwa mieli Koniecpolscy pięciu synów i trzy córki. Stanisław była najstarszym. Urodził się r. 1591. Miał lat 9, kiedy go posłał ojciec do Krakowa na nauki. Mikołaj Koniecpolski, dalszy krewny, przydał wojewodzicowi swego syna, o trzy lata starszego Zygmunta, tego, co później, będąc sędzią ziemskim sieradzkim, opisywał dzieje rodziny Koniecpolskich. Obydwaj młodzi traktowali nauki aż do samych ruchów rokoszowych w r. 1606. Wziął wtedy wojewoda z sobą na sejm do Warszawy syna i jego towarzysza Zygmunta. Ale gdy na wojnę się zaniosło, a król z obozu pod Warszawą posyłał Maksymiliana Przerębskiego starostę piotrkowskiego do szlachty sieradzkiej, która się także burzyła, wojewoda odesłał z nim, jako krewnym, syna do domu, Zygmunta zaś przy sobie zostawił. Wojewodzic płakał, a ojciec mówił do niego:
   - "Mój Stanisławie, ja póki na koniu siedzieć mogę, królowi panu miłościwemu służy chcę i przy dostojeństwie jego gotowem umierać. Ciebie na krwie braci swojej nie chcę zaprawiać. Niech cię Pan Bóg chowa do usługi ojczyzny w dalsze lata" (Przyłęcki, Pamiętniki o Koniecpolskich str. 167.)

   Gdy król rokoszany uśmierzył, Stanisław wrócił do ojca. Rychło za tem nastąpiła wojna, na którą sam król ruszył osobą swoją pod Smoleńsk. Ośmnasto-letni wojewodzic sieradzki miało ochotę także biec na bój, ale ojciec mu chorował śmiertelnie, a wreszcie umarł w Ruścu, dziedzicznej swej majętności.
   Pochowawszy rodzica, z drugim bratem swoim Przedborzem, starostą żarnowskim, zebrawszy kopijnika 200 koni i piechoty 100 ludzi, poszli pod Smoleńsk. Przyłączyli się do pułków panów Potockich, krewnych z matki swej, ale że tam pobaczyli jakąś nieszczerość, "gdy regimentarz Potocki swoich bliższych krewnych po mieczu Potockich do usług rzpltej bardziej narażał, przenieśli się do hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Chodkiewicz dla Koniecpolskich był wyrozumialszy. Powitał ich "jako miłych szwagrów swoich", bo sam żonaty był z Mielecką, krewną Ligęzów, a z Ligęzami blisko byli Koniecpolscy. Niedosyt na tem, że przyjął, ale i narażał ich na niebezpieczeństwo jak chcieli. Po tem Koniecpolscy miarkowali, że ich kocha hetman litewski. Przy szturmie Smoleńska, Przedborę postrzelonego przywaliły mury (13 czerwca 1611 r.); później z rany tej umarł w Jacynie, więc do Koniecpola przywieziony i tam pochowany został w grobie przodków.
   Kiedy król odjechał z pod Smoleńska, Chodkiewicz, który musiał panu towarzyszyć, na miejscu swoim zostawił Stanisława Koniecpolskiego "pod stolicą" jak mówili dawni Polacy, takim nazwaniem oznaczając zawsze Moskwę. R. 1610 po świątkach, młody Koniecpolski, po ojcu starosta wieluński, a po bracie żarnowiecki, wyjechał pod Moskwę. W tej wyprawie miał sposobność przypatrzeć się rycerskim jego przymiotom stary doświadczony hetman Żółkiewski, co miało swoje skutki.

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
2

   Wróciwszy z Moskwy, zaciągnął się Koniecpolski pod chorągiew kwarcianą, ale że mu pilno było towarzyszów na bój prowadzić przeciw Turkom, którzy na Rusi łupieżyli, został się u dworu dla ekspediowania przywileju, a kompanią zlecił tymczasem Prokopowi Strzyżewskiemu, staremu doświadczonemu żołnierzowi, który mu był blizki po krwi, i po sercu. Strzyżewski ruszył ze Lwowa ku Czarnokozińcom na Podolu, napadł na zagon potężny, idąc bez języka na oślep, szczęśliwie go rozgromił i przyprowadził niespodzianie jeńców do Kamieńca, gdzie oddał ich szlachcie sejmikowej w kole. Wszyscy to mieli a dobrą wróżbę. Był i drugi wypadek. Pokojowy Koniecpolskiego wiózł z Warszawy do kompanii chorągiew i kilkaset czerwonych złotych w sakwach; napadł na Tatara, który błąkał się po rozgromie, pojmał go i przywiózł do kompanii. Koniecpolskiemu stąd przepowiadali wszyscy sławne hetmaństwo.
   Po wojnie, skonfederowane wojsko, smakując w rabunkach i w życiu bez pracy, łupieżyło w różnych stronach rzplitej. Swawolnemi tłmami tu i owdzie dowodził jaki zuchwały żołnierz. Jeden z nich, Karwacki, rozbijał na Rusi Czerwonej, po Ukrainie chodząc. Hetman Żółkiewski przeciw niemu posłał Koniecpolskiego. Ściągnął młody wojownik załogi kwarciane z twierdz ruskich pod Halicz, uderzył na Karwackiego, kupy jego rozbił, a samego i starszyznę wziął do niewoli. Żółkiewski srodze ich pokarał we Lwowie r 1614. (Przyłęcki str, 168, Wójcicki, Pamiętniki za panowania Zygmunta III itd. Tom I str. 42, J.U Niem. Panowanie Zygmunta III wyd. Turawskiego t. III str. 51.)
   Został za tę może przysługę dla rzplitej Koniecpolski w r. 1615 podstolim koronnym po Stanisławie Niemojewskim, który poszedł na kasztelanię elbląska. (Pierwszy raz z takim tytułem czytamy go pod d. 26 stycznia 1616 r.

u Mosbacha: Wiadomości do dziejów polskich, str. 248.)
   Żółkiewski dał Koniecpolskiemu córkę swoją Katarzynę w małżeństwo. Krwią go swoją wynagrodził. Albert Proczyński napisał panegiryk na to wesele, pod napisem: Chorus nuplalis. (Przyłecki str. 226.) Małżeństwo nie wstrzymało pana młodego od zabaw rycerskich; nie na prowadzenie sielanki dał mu hetman córkę swoję. Ówczesne pokolenie ludzi było żelazne, w niebezpieczeństwach hartowało ducha. Niczem innem, jak tem samem pragnieniem boju wytłumaczyć można konstytucyą sejmową z maja 1616 t., na mocy której pozwolono mu na lat trzy surrrogatora posadzić do grodu. (Vol.-legum III 282.) Jakoż we wrześniu 1617 r. widzimy Koniecpolskiego w obozie nad Dniestrem pod miasteczkiem Jaruga, obok innych regimentarzy, w nieszczęśliwej wyprawie Żółkiewskiego, która się skończyła traktatem pod Buszą. (Naruszewicz, Żywot Chodkiewicza, wyd. Turowskiego, II 143.) Pod owe pewnie czasy przypada śmierć podstoliny koronnej. Małżeństwo to zaledwie trwało półtora roku. Hetmanówna "syneczka Andrzeja porodziwszy, Panu Bogu ducha oddała i z tymże syneczkiem. Przy zamku suneczek w kościele, a matka w Koniecpolu pochowana, na którym pogrzebie Żółkiewski hetman polny był i Daniłowicz wojewoda ruski." (Przyłęcki str. 168.)
   Żółkiewski, mimo to że potargały się w tak bolesny sposób stosunki pokrewieństwa z Koniecpolskim, nie odwrócił od niego serca. Miał go niegdyś zięciem, teraz chciał mieć w urzędzie hetmańskim spółtowarzyszem. Gdy król albowiem dał Żółkiewskiemu wielką buławę, która tak długo wakowała po Zamojskim, starzec na polną zaraz przedstawił Koniecpolskiego, który miał wtenczas lat około 28. Naturalnie, że obudziło to zazdrość innych ambitnych a starszych wojowników;

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
3

ale Żółkiewski utrzymał się przy swojem: Koniecpolski został hetmanem polnym. (Przyłęcki str. 168.)
   Ożenił się drugi raz młody hetman r. 1619 z Krystyną Lubomirską kasztelanką wojnicką, siostrą Stanisława podczaszego kor. Urodziła ją "wielkich cnót matrona z domu zacnego Branickich, zwierciadło pań zacnych i matron poczciwych." Wesele odbywało się w Krakowie, a pochwałę łacińską, zwyczajem wieku, napisał Albert Miernikowicz, profesor wymowy w akademii. (Przyłęcki str.169 i 226.)
   Ledwie coś z ćwierć roku przeszło, nastąpiła wyprawa do Wołoch, sławna druga klęską cecorską. W kole rycerskim radzono hetmanom, aby na granicy polskiej i wołoskiej nad Dniestrem pod Chocimiem obóz założyć; Żółkiewski miał tam zostać, nie prowadząc garstki wojska w dzikie pola, a Koniecpolski powinien był uderzyć z częścią wojska wybrakowanego pod Tehinią, dla wstrzymania Skindera baszy. Koniecpolski ochoczo się tej wyprawy podejmował, ale i starzec hetman wolał niebezpieczeństwo, jak bezpieczną spokojność; dlatego rady nie przyjął i wkroczył do Wołoch ratować Gracyana, tak przychylnego rzplitej. Chciał naprawić ohydę traktatu pod Buszą. Przeszedł Dniestr pod Śledziówką i w dni kilka 12 września był już na polu cecorskim, na którem kazał mu Gracyan czekać wiadomości o nieprzyjacielu. Kiedy nadciągnęli Turcy, codziennie już zawiązywały się boje. Coraz gęstsze chmury ściskały Polaków, w obozie rady i złośliwe wieści, że hetmani myślą uciekać. Ten i ów opuszczali chorągwie i wracali za Dniestr bez wiedzy, a nawet wbrew woli hetmanów. Radzili Żółkiewski z Koniecpolskim, jak przebierać sę do granic polskich, bo bitwy stoczyć nie mogli po stratach w boju i ucieczce tylu trwożliwych ludzi. Otaborowawszy się więc, uchodzili obroną

ręką. Gniewał się Koniecpolski na to, że woźnica i liczna czeladź pod Cecorą zrabowała namioty hospodara Gracyana i drugich panów, ale nie mogąc na miejscu ukarać zuchwalstwa, wymówił się nieostrożnie że nad Dniestrem śledztwo i sąd złoży. I w istocie, kiedy w cofaniu się ujrzał hetman Dniestr, już odgrażać się zaczął. Ci co poczuwali się do rabunków, na konie wpadłszy, porzucili tabory i uciekli wpław do Polski. Nastąpiła klęska, wśród kwiat rycerstwa polskiego nałożył głową. Żółkiewski poległ. Koniecpolski długo się bronił, aż go Wołosza wzięła do niewoli i oddała Skinderowi baszy. Kazał zwycięzca pędzić hemana polnego do Białogardu i sam sławą nadęty pojechał tam niedługo; ale Turcy przez zazdrość otruli go zaraz. Koniecpolski więc zesłany był do Carogrodu, pospołu z księciem Koreckim, Łukaszem Żółkiewskim i Jerzym Farensbachem. Trzy lata cierpieli więzienie w Edykule. (Pamięt. do pan. Zyg. III itd. Tom I str. 81.)
   Tymczasem w Polsce król zwołał sejm na początku listopada r. 1620. Do grodu wieluńskiego znów wsadzony surogator "pod niebytność" Koniecpolskiego; przyznano także hetmanowi nietykalność co do wszelkich wyroków, jakżeby na niego podczas niewoli w którymkolwiek bądź sądzie mogły wypaść. Zresztą według obyczaju staropolskiego nie sądził sejm, żeby ta niewola długo się przeciągnęła, bo surrogatorowi pomknięto do sądów czasu tylko do przyszłego sejmu. (Vol. Legum III 377 i 381.)
   Pod koniec sejmu król nie wiedział co zrobić z urzędami po Żółkiewskim, jakim je miał rozdać panom koronnym, a najwięcej namyślał się względem buławy. Nie była jeszcze wtenczas zbyt jasną w oczach narodu i władzy ta instytucya narodowego hetmaństwa. Miałoż być to hetmaństwo dożywotniem, czy

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
4

chwilowem? mogłoż je kilku naraz piastować? jaki był stosunek polnego hetmana do wielkiego? jaki właściwie był urząd i tytuł obydwu hetmanów? Byłyż to dwie udzielne, niepodległe względem siebie władze, czy jedna ustopniowana? O tem wszystkim prawo milczało, a sam wypadek rozstrzygał zasadę. W r. 1620, po klęsce pod Cecorą, nie było hetmanów w Polsce, a jednak Polska potrzebowała hetmaństwa. Dlatego na sejmie powstawały różne skrupuły i narady. Utrzymywali jedni, że Koniecpolskiemu należy się buława wielka po starszeństwie i że król nie może, nie powinien mianować innego hetmana po Żółkiewskim. Polną tylko mógłby oddać komu po Koniecpolskim. Jakże hetmana karać można za to, że walczył za ojczyznę i że nosi za nią więzy? Utrzymywali inni, że wakują obiedwie buławy, bo jeden hetman poległ, a drugi dostał się w niewolę. Niema tu prawa osób, gdzie jasne jest prawo rzplitej, które potrzebuje obrony. Na tej zasadzie kilku panów zaczęło się ubiegać o buławę po Żółkiewskim: książę Krzysztof Zbaraski, Tomasz Zamojski, Stanisław Lubomirski. Król zwykle nie spieszył się z rozdawaniem takich urzędów jak hetmaństwo. Po Zamojskim lat dziesięć wakowała posada, mogła więc i teraz wakować. Lecz silnie napierali panowie, i król "myślami roztargniony, radził się ministrów i senatorów celniejszych, komu oddać hetmaństwo; ale senatorowie oglądali się na sąd Parysa o złote jabłko," nie chcąc żadnego z panów urazić, zwłaszcza w takiej nawalności wojny tureckiej na rzplitą. Gdy zaś poprzednio księcia Zbaraskiego ominęło jeszcze podkanclerstwo, senatorowie zważali na nieukontentowanie dumy nie odważyli się nikogo królowi wskazać po nazwisku, dobrej woli pana wszystko zostawując. Wziął sobie to Zygmunt do namysłu, zawiesiwszy w nadziei wszystkich współzawodników do buławy,

zwłaszcza gdy koligaci, krewni i przyjaciele Koniecpolskiego gorące prośby zanosili, ażeby się wstrzymał z nominacyą , dopóki hetman polny w niewoli. Króla najbardziej trapiła groźna wojna turecka. Jeden tylko Chodkiewicz, żołnierz stary, mógł wtedy zasłaniać rzplitą; gdyby zaś kto został hetmanem koronnym, nie ustąpiłby dowództwa Chodkiewiczowi. Te wszystkie okoliczności spowodowały, że król hetmana po Żółkiewskim nie nominował, a sejm Chodkiewiczowi zdał tymczasowo dowództwo wojsk całej rzplitej. (Pamiętniki do panowania Zygmunta III itd. Tom I str.83-84.)
   Już się nasi ucierali z Turkami pod Chocimiem na lato 1621 r., kiedy król nowy sejm złożył ku temu, żeby opisać porządek pospolitego ruszenia województw na wojnę. Koniecpolskiemu na tym sejmie jeszcze przedłużono nieco czas surrogacyi wieluńskiej, którą sprawował Samuel Jawornicki "do sejmu blizko przyszłego, abo do szczęśliwego zwrócenia się starosty." (Vol. Leg. III 427.)
   Po śmierci Chodkiewicza, jeden ze współzawodników do buławy, Lubomirski, dowodziła w obozie pod Chocimiem, jako hetman polny, a drugi, Krzysztof Zbaraski, jechał po układach do Turcyi na utwierdzenie pokoju. Było to już po zabiciu Osmanam a za nowego panowania Mustafy. Mehmed Dżiwodżi wezyr chciał powtórnie zanieść do Polski wojnę; ale książę Zbaraski wielkiemi podarunkami ujął janczar-agę, paszów rządowych w Stambule i samą matkę sułtana, usunął Mehmeda, a Hussejna-baszę osadził na wezyrostwie. Łatwiej z nim było wieść i układy pokojowe, i wykupić więźniów.    Słudzy hetmana Koniecpolskiego, co z księciem Zbaraskim do Stambułu przyjechali, Kawicki i Włodek, głownie traktowali o wyswobodzenie pana swego przez posła

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
5

Betlem Gabora. Stanęło na 30,000 talarów itd. (Przyłęcki str.173.)
   Wracał tedy poseł z jeńcami polskimi na węgierską ziemię prosto ze Stambułu, ale pospieszał, bo miał na baczeniu sztuki Betlem Gabora.
   Prędko w dobrym zdrowiu stanął hetman w Krakowie, a potem w Koniecpolu przed samą Wielkanocą r. 1623. Z wielką radością dowiedzieli się o tym Sieradzanie. Zygmunt Koniecpolski, konia dosiadłszy, zaraz bieżał do hetmana i powitał go w poniedziałek świąteczny. Ale pilno było hetmanowi do obozu. Więc ledwie dni kilkanaście w Koniecpolu zabawiwszy, zabrał się ze Stanisławem Bykowskim, wojewodą sieradzkim i jechał do Prus, gdzie znajdował się król, zajęty wojną z Gustawem Adolfem. Mile król przyjął hetmana i dowództwo wojska oddał, które dotąd sprawował ciągle Lubomirski, jako hetman polny. Gdy po Żółkiewskim buławy nikt nie dostał, Koniecpolski był nad całym wojskiem koronnym jedynym hetmanem.
   Pierwej jednak z Tatarami jak ze Szwedami przychodziło się ucierać Koniecpolskiemu, bo od strony północnej trwało chwilowe zawieszenie broni, Jeszcze w r. 1623 uganiał się za Tatarami, ścigał ich na Rusi. Teofila Szemberka posłał do Krakowa, żeby mu sprzedało miasto 20 centnarów prochu; 23 października donosił królowi z Babina, że poseł krymski jechał z zaprzysiężonymi paktami. (Ambr, Grabowski Dawne zabytki str,235 i Źródła do dziejów M. Grabowskiego t. I.)
   Pomimo tego wybierał się na lato r. 1624 Kantymir na Ruś "z niemałą kupą". Kiedy wyruszył z Budziaków i przez kraje wołoskie szedł, hetman, który na niego czujne miał oko w Barze, natychmiast rozesłał uniwersały po grodach podolskich, bełzkich i ruskich, aż do samego Biecza i Przemyśla, do

obywaeli ukrainnych, do rotmistrzów; szlachtę zachęcał do służby rzplitej, hussarzom polecał bez kopij, we zbrojach i z muszkietami tylko, żeby lżej było, gromadzić się ku Kamieńcowi na Tatarzyszczach. Sam ze swoją chorągwią husarską, z piechotą własną, wyszedł z Baru do Wonikowiec, a potem do Zinkowa wstąpił umyślnie, prosząc do towarzystwa Sieniawskiego chorążego koronnego. Trzeciego dnia już był na Tatarzyszczach , ale dla braku paszy i niedogodności innych, pomknął się o milę stamtąd na Gorczyczany. Chciał, Kantymir zażyć fortelu, kraje potrwożyć i potem nagle uderzyć na ubezpieczonych ludzi, a hetman owszem spodziewał się że Kantemir najprzód pomyśli o stoczeniu boju z wojskiem, a potem rozsypie się po łanach podolskich. Nie był jednakże Kantemir łakomy tyle sławy co zdobyczy: pominąwszy hetmana, poszedł prosto na Pokucie. Ale trudno było podejść Koniecpolskiego; wiedział hetman o wszystkich noclegach nieprzyjaciela, bo wysłał podjazd we 200 koni pod Odrzywolskim, który miał wrogów na oku; dokładne zbierał wiadomości o wszystkich jego poruszeniach.
   Miał Koniecpolski w Gorczyczanach w półtora tysiąca ludzi, a mimo to chciał gonić Kantemira; radzili mu wszyscy, żeby lepiej czekał skupienia się większej siły wojska. Ale nie wytrzymał długo; lewie 2000 ludzi zebrał w obozie i już w pochód ruszył przez Dunajgród, mimo Czartków, Buczacz i Podhajce. Po drodze kupili do niego kwarciani i ochotnika ruskiego dosyć. (w początkach czerwca 1624r.)
   Kantymir , Dniestr pod Martynowem przebywszy, obok Stryja pociągnął pod Przemyśl. Hetmanowi nie brakło odwagi postępować "w kopyto" za pogaństwem i podczas rozpuszczania zagonów kosz znosić, a potem pojedyncze gromić oddziały; ale

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
6

ociągać się musiał na nowe posiłki. Nie doczekał się ich, gdy Tatarowie już zawracali do Krymu. Pomknął się hetman pod Świstelniki, trzy dnia tam zabawił, aż Odrzywolski dał znać, ze nieprzyjaciel tym samym szlakiem powraca , którym szedł naprzód. Hetman postanowił stanąć mu w oczy i na przeprawie przez Dniestr pod Martynowem, stanął umyślnie ścieśnionym taborem, o dwie mile wyżej od Halicza, przykazawszy poprzednio do zamków poodsyłać wszystkie wozy poszóstne, a nawet poczwórne. Nazajutrz nadciągnęli Tatarzy i rozwinąwszy się w koszu za Dniestrem, ujrzeli naprzeciw siebie taboreczek mały. Hetman o dwie mile stamtąd stał zasłonięty górami. Tatarzy, lekceważąc naszych, wysłali pod wieczór harcownika, który nawet nie nacierał na taboreczek, a ten i ów wołał przez Dniestr: "nacieszycie się jutro, nacieszycie!"
   Zląkł się hetman, żeby Tatarzy nie zabawili go harcami, a plonu poza górami nie uwozili. Przygasił więc ognie i ustąpił na szerokie popławickie pola, o dwie mile niżej Martynowa nad Dniestrem, niedaleko od bednarowskiego lasu, którym Tatarowie uchodzili, po najsposobniejszych szlakach i przeprawach. Zajmował takie stanowisko, że mu Kantemir nie mógł wyślizgnąć się żadną miarą, a nadto hetman przysposabiał sobie zwycięstwo, bo wywabiał nieprzyjaciela pomiędzy Dniestr a trzy rzeczki głębokie. Całą noc szedł, na rozświcie dopiero stanął na miejscu. Nadęty basza bardzo się frasował, że Polaków wypuścił, bo o małej liczbie wojska miarkował z wązkiego taboru. Idąc prędko, po drodze spotykał kolasy, które hetman umyślnie porzucał tu i owdzie, z beczkami i szmatami. Przekonywało go to coraz więcej, że nasi uciekli. Miał z 15,000 komunika, z którym zapalczywie przypadł; z godzinę już na dzień, ledwo co Polacy się rozwinęli. Zamiast przespania się i odpoczynku,

rozsypało się ochotnie wojsko z taboru, które hetman prędko uszykował. Nacierał Kantemir najprzód na prawe skrzydło; poskoczyć tam kazał hetman z pułkiem Stanisławowi Potockiemu, podkomorzemu podolskiemu. Porucznik Gruszecki dzielnie powiódł przodem chorągiew pana Łahodowskiego, ale poległ, a obok niego poległ także chorąży pana Aleks. Mikulińskiego. Inne chorągwie tak silnie naparły nieprzyjaciela, że z pół godziny harcując, ku środkowi wojska naszego się zwrócił, ale znowu dobry wstręt odniósł i tylko harcami się zabawiał. Hetman tymczasem wstępował porządnie na szerokie pole, tak dalece, że o całą milę się cofnął, zniósł harcownika, a wojsko trzymał w kupie. Nastąpił basza z całą potęgą, ale trafił na panów Sieniawskich oraz starostów trębowolskich i skalskich, którzy rezolutnie stanęli, z boków zaś brat hetmański, wojewodzic sieradzki, Bogusz i Odrzywolski wzięli nieprzyjaciela szablami, bo kazał im Koniecpolski prochu na ostatnią już potrzebę używać. Wielką godziną w srogiej potrzebie tak szablami harcowali. Hetman czujne miał oko i główny zastęp posiłkami wspierał, a osobliwie pana Malickiego posłał z pułkiem w sam środek boju. Tymczasem opasował taborami wojsko, aż kiedy rogi taborowe zrównały się z czołem wojska z Tatarami zmieszanego, wystawił z obu stron działa i śmigowice, które tak potężnie raziły pogaństwo, że i ci co dotąd walczyli bez skutku, przeszli do sprawy. Hetman zaniechał wtenczas swego fortelu taborowego, bo widział że poganin tylko się zastawiał, i rozkazał odważnie poskoczyć w bój jednem i drugiem skrzydłem kilkunastu rotmistrzm, między któremi byli Jan Gorlicki stolnik koronny, Stefan Chmielecki, Jan Odrzywolski i Koniecpolski wojewodzic sieradzki. Potężnie te chorągwie uderzyły na Kantemira, wielką polską milę go pędziły i wparły wreszcie do

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
7

Dniestru. Z wysokich brzegów pogaństwo rzucało się w rzekę z końmi, niejeden utonął, niejednego koń przywalił, że poszedł na dno. Kołpaczki tylko i odzież pływały po wodzie, a nasi strzelali do Tatarów jak do kaczek z rusznic i z łuków. Sam Kantemir był w wodzie postrzelony, a koń pod nim zabity. Nie obejrzało się pogaństwo, aż o pół mili za Dniestrem, obok swojego kosza. Polacy całą potęgą szli za Tatarami i strzelali bezustannie. Hetman nadbiegł i nie czekając taboru ani armaty, konnemu tylko wojsku następować kazał prędko i Dniestr przechodzić, przodem zaś wysłał Chmieleckiego z kilką chorągwi, do których się z ochoty przyłączył Tyszkiewicz, który na harcach i przedtem ciągle przez wszystek czas odważnie stawał. Sam hetman następował za Dniestr z wojskiem. Od południa o milę za Dniestrem natrafił na kosz. Niezliczona moc ludzi obojga płci była w jasyrze, na polach znajdowano dużo dzieci, niemowląt jeszcze odbieganych, które z płaczem krzyczały. Napotykano dalej gęste processye szlachcianek i różnego stanu ludzi od Krośna i Przemyśla pędzonych. Na trzy mile widzieli takie tłumy, które płakały najprzód z żalu, a ujrzawszy swoich oswobodzicieli, z radości padały krzyżem przed nimi, błogosławiły hetmana i wojsko. Patrzyło rycerstwo z żalem, jak wszystek szlak nieprzyjacielski był usłany sprzętami domowymi, nie tylko ludzi ubogich, ale i szlacheckiemi; gęsto i święta odzież kapłańska walała się na drodze, rzucał ją nieprzyjaciel i uciekał. Znajdowano ciała jeńców, których nieprzyjaciel ścinał po szlakach, gdy uprowadzić już nie miał czasu, najwięcej jednak kilkuset takich nieszczęśliwych naliczono. Wśród ludzi szły stada koni, bydła, owiec, które Tatarzy na gospodarstwo do Krymu pędzili.
   Goniono Tatarów więcej niż dwie godziny noc ciemną, przez wysokie i głębokie jary,

przez wertepy i lasy bednarowskie, przez Czew i Łukiew, dwie kamieniste rzeki płynące z Węgier z górzystych stron, a woda w nich tak wielka była jak w Dniestrze.
   Gorzej było, gdy Tatarowie trafili na zasiecze w lasach, które hetman na kilka dni wprzódy porobić rozkazał. W ciasnych ścieżkach następowało rycerstwo na nich z okrzykiem. Miotał poganin i swoje rzeczy, opończe, kulbaki z koni zrzucał i szedł w rozsypkę, a tutaj jeszcze chłopstwo zlatywało się z lasów, straszyło i zabijało. Nazajutrz równo ze dniem, o mil 8 dalej, pod Chocimierzem, padł ostatek tego pogaństwa, które w ciągu trzech godzin przebiegło tak wielką przestrzeń. Kantemir był trzy razy postrzelony, a raz w głowę, gdy ścieżką ciasną przebierał się we 20 koni.
   Konie były już 26 godzin bez odpoczynku i bez pokarmu, wypowiadały posłuszeństwo. Nastąpiła bardzo ciemna noc. Hetman, który cały dzień nie jadł i nie pił, upatrzył w lesie ostroweczek jeden na strzelenie z łuku szeroki. Udał się tam z Sieniawskim, ze starostą trębowolskim, ze Zborowskim i z innem towarzystwem. Troszkę się posilił, ze dwie godziny przespał, i prędko potem zorze zobaczywszy, pojechał prosto z lasów do Halicza i Panu Bogu ponowne oddal dzięki w kościele u franciszkanów; wysłał zaraz kilkadziesiąt wozów dla pozbierania dzieci małych i pochowania trupów.
   Świetne to było zwycięstwo, wyprawa krótka. Hetman wyszedł z Baru 28 maja, w dni kilkanaście później, 19 czerwca, spotkał się z nieprzyjacielem we środę, a w piątek już ani śladu nie było hordy. Dwa tygodnie starczyły do uniwersałów, marszów i gonitw. Dla zwycięstwa dość było dwóch, trzech dni. Miał hetman wojska swego coś więcej nad 5,000 ludzi, i to w części nieuzbrojonych. Pogaństwa było do 60,000. Trofea nie były

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
8

wielkie, kilka znaków i chorągwi. Hetman nie kazał zabawiać się więźniami, a mógł dostać znacznych i wielu; wodzić jeńców za sobą, było to opóźniać natarcie, od którego wszystko zależało. (Dyaryusz prawdziwy itd., a z niego przedruk: Pogrom tatarski, wydane u Przyłęckiego, str. 250-258.)
   Sam hetman z obozu na popławnickiem polu doniósł królowi o tem zwycięstwie listem z d. 23 czerwca. Pobożny, jak wszyscy hetmanowie owych czasów, nie własnej zasłudze przypisywał wygraną w boju cudownym, ale wmieszaniu się niebios. Nie widział wprawdzie hetman znaku tej łaski Bożej, jaki się objawił, ale widziało go wielu z rycerstwa, lubo inszej byli wiary, mianowicie widział pan starosta tłomacki. Gdy Tatarowie rano do nas biegli i pod Martynowem dwie wioski spalili, powstał z tych dymów i płomieni w powietrzu krzyż wielki i czasu potrzeby świecił w tyle pogan, a wojsko polskie przebijało się wprost ku niemu, nie wiedząc o niczem. Gdy wszyscy cud postrzegli, nastąpiła porażka, bo nieprzyjaciel nie nacierał już więcej i przez sześć mil uciekał tylko. Była i druga okoliczność, która jawnie wskazywała na zrządzenie Boże. Smoleńsk był odebrany w dzień św. Antoniego z Padwy, a zwycięstwo pod Martynowem trafiło się w oktawę tegoż święta. Pobożnym ludziom wydawało się to nie prostym przypadkiem. "Z tych dwóch konsyderacyj, pisze historyk wyprawy, jawnie widzieć każdy może, że za szczęściem i pobożnością J.K.Mości, z miłosierdza swego Pan Bóg, któremu niech będzie wieczna chwała, raczył pobłogosławić narodowi naszemu nad tym nieprzyjacielem." (Przyłęcki str.257)
   Nie tylko więc pobożność hetmańska, ale i królewska, wyżebrała u niebios zwycięstwo, a nawet królewska więcej. Uwierzył temu i historyk, krzyż w powietrzu widziało wielu

godnych z rycerstwa. Z taką wiarą w łaskę niebios rzeczywiście cudy były możebne.
   Hetman posłał królowi rejestrzyk tych panów, którzy ze znacznemi pocztami do usługi królewskiej przybyli. Ale najsilniej królowi zalecał pilność i odwagę Stefana Chmieleckiego.
   Było niezmiernie sławne na całą rzplitą to zwycięstwo. Hetman odbywał wjazd do stolicy Rusi "piękniejszy może nad greckie tryumfy," bo wiódł za sobą kilkadziesiąt wozów niemowląt, odbitych Tatarom, o których rodzicach trzeba było dopiero rozpytywać się między ludźmi. Wprowadził te dzieci przed bramę kościoła we Lwowie, w którym się lud i rycerstwo zebrało, dla podziękowania Bogu. Dzieci szły z processyą do kościoła w sukienkach białych i w wieńcach na głowie. Znakomity kaznodzieja Fabian Birkowski, pełne obrazów i świętych uniesień powiedział, z powodu zwycięztwa, kazanie. Wszystko się przyczyniło do podniesienia blasku tej religijnej wymowy i uroczystości: i cud który się spełnił na polu, i te dzieci, które "uderzyły Bogu czołem, jak mówił Birkowski".
   To kazanie drukiem u Jana Rossowskiego w Warszawiw ogłoszone, pod tytułem: "Kantymir basza porażony", było nowym Koniecpolskiemu pomnikiem (1624, w 4ce, str. 11.) Wyszły też z druku opisy cudownego zwycieżtwa, jeden w ćwiartce, na pięciu kartach, naśladujący gazetę pod tytułem: "Dyaryusz prawdziwy", ale gdy wiele błędów drukarskich i grubych w nim się pokazało, drugi raz opis wydał natychmiast Jan Rossowski w Warszawie, pod tytułem: "Pogrom tatarski". ( w 4ce, dwa arkusze). W lot rozchwytano te ulotne kartki.
   Birkowski więcej jeszcze sławił Koniecpolskiego, przewidując w nim wielkiego hetmana za krzyż, poświęcił mu nowe kazanie, które do druku podawał,

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
9

siedząc w Warszawie w klasztorze u św. Jacka. Był to nowy hołd, oddany publicznie innemu walecznemu mężowi za wiarę. "Pamięć wielkiego kawalera Bartłomieja Nowodworskiego", niedawno podczas pogrzebu ciała jego w Warszawie napisaną, niósł Birkowski Koniecpolskiemu do domu jego uwielbionego hetmańskiego. W Krzyżu Konstanty Wielki odniósł zwycięstwa, Polacy herby swoje krzyżem znaczyli, chorągwie zawsze w polu rozwiewają się krzyżem, bo tylko ludzie innej religii wolą malować na nich kule ogniste, strzały i inne herby swoje. Nowodworski "w pokoju szaty nie wziął na się żadnej, jeno tę, która krzyżem była naznaczona". Rycerz chrześcijański z różczką oliwną, z krzyżem świętym, ma iść do potrzeby, bo tem zasłuży sobie na niebo. Niedawny pogrom baszy Kantemira stał się przez znak krzyżą św. I "dalibóg, mówi Birkowski, jeszcze większy będzie z dzikiego pogaństwa przez ręce twoje, gdy ustom zacnym koronnym ukrzyżowanego Chrystusa i chwała jego święta stanie przed oczyma". W tych słowach znakomitego kaznodziei pasował hetmana kościół na nowe boje, jako rycerza chrześcijańskiego. (Dedykacya z d. 19 lutego 1625r.)
   Król dla Koniecpolskiego był hojny. Nadał nu starostwo kowalskie na Wołyniu, po śmierci Pawła Kryskiego, i w przywileju napisać kazał, że to nagroda za dwa zwycięztwa otrzymane ma Tatarami (18 września 1624 r. metr. Ks. 172 str. 18.) Na sejmie, który jeszcze w r. 1624 odbył się pod laską Jana Łowickiego starosty brzeskiego, wyrobił mu konstytucyą na 30,000 złp. Z rent poborowych i przypomniał rzplitej "odważne i znaczne posługi" hetmana w wyprawach wołoskich, moskiewskich i świeżo tatarskich. (Vol. Legum III str. 468.) Takie konstytucye, które świadczyły o publicznej wdzięczności narodu, bywały drogimi pamiątkami domu,

uszlachetniały nazwisko. Na drugim sejmie styczniu r. 1625, pod laską Jana kniazia Druckiego Sokolińskiego, dziękowały stany rzplitej hetmanowi za dwa ostatnie zwycieztwa nad Tatarami i "mając wzgląd na zasługi domu jego", przywróciły do czci Aleksandra Koniecpolskiego, który za kryminał napaści na klasztor zakonnic krakowskich, stracił przywileje stanu szlacheckiego (Vol. Legum III str. 490.)
   Po sejmie, który rozpędziło powietrze srogie z Węgier naniesione, zima ciepła i deszcze codzienne, król Koniecpolskiego powołał do senatu i mianował od razu wojewodą sandomierskim, po śmierci Zbigniewa Ossolińskiego (7 marca 1625 r., metr. Kor. 172. fol. 136.) Jeszcze i tutaj w przywileju wyliczał szeroko jego zasługi. W miesiąc później dal wieś Krutobrodyńce w starostwie barskim na Podolu, po śmierci Sierakowskiego stolnika podolskiego ( 5 kwietnia 1625 r., metryka, 172, fol.194.)
   Hetman miał z urzędu stać na Ukrainie, dla obrony granic od Turków i Tatarów, bo chociaż zaszły traktaty z sułtanem i Kryme, ludzie jednak swawolni, bez rozkazania panów swoich, tak z ich, jako i ze strony rzplitej rwać przymierze nie ustawali. Przeto jeszcze na sejmie Łowickiego obmyślała rzplita obronę Ukrainy i powiększenie w tym celu wojska kwarcianego. Tajemną konstytucją przepisywało się postępowanie hetmanowi i skarbowi, który powinien był pieniędzy dostarczyć. Hetman miał czuwać nad karnością wojenną, nie dopuszczać żołnierzom krzywd czynić i zbytków, które "majestat Boży i prawo pospolite urażają", żadnych stacyj nie wyciągać w dobrach królewskich, duchownych i szlacheckich. Gdyby który porucznik albo rotmistrz ważył się w nich stanąć, właściciel szlachcic może go pozwać na trybunał, a przed hetmana dzierżawca królewski lub duchowny.

Tygodnik Ilustrowany 1863 rok
10

Szlachcicowi pozwany 1,000 złp. kary zapłaci i wynagrodzi krzywdy podług dawnych konstytucyj, a pozwany przed hetmana, jeżeli osiadły, zapłaci 2,000 złp. i wynagrodzi krzywdy; jeżeli nie osiadły, da głowę. Na leżach i w ciągnieniu miał żołd wystarczyć żołnierzowi. Hetman rozsyłając roty, miał zawsze dawać listy do dzierżawców królewskich w starostwach ukraińskich. W ciągu rota na rotę następować nie była powinna.
   Hetman miał prawo darować wojsku ćwierć zasług, ale w nagrodę nie za potoczne porażki, tylko za jakie ważne zwycięzco nad wojskami sułtana lub Gałgi. Księstwo Ostrogskie dawało mu 600 ludzi za swojej ordynacyi. Król się spodziewał, że i starostowie dzierżaw ukrainnych, począwszy od Baru aż do granic w.ks. moskiewskiego, którzy wiele zawinili, że nie mieszkali w tamtych krajach, przynajmniej drugie 600 ludzi obmyślą, porozumiewawczy się ze skarbem. Wszakże to ich niepilność kozackiej przymnożyła niewoli, przeciw której ludzie z krain tamtych kupić się swobodnie nie mogli, bo nie mieli przy kim. Do tej obrony ukrainnej należeć mieli i wybrancy. Podatki rzplta wyznaczyła dostateczne i dlatego miała prawo wymagać karności wojska. (Vol. Legum t. III str. 460-462.)
   Dla tejże przyczyny, że potrzeba było pilnować ziem ukrainnych osobiście, hetman znowu dostał surogatora do starostwa wieluńskiego na sejmie w r. 1624. Był nim krewny hetmański i współwychowaniec Zygmunt Koniecpolski, starosta szczerzecki. (Vol. Legum t. III str.468.)
   W samym czas nastąpiło to rozporządzenie. Hetman udał się na Ukrainę, bo nadchodziły ważne z kozaczyzną zdarzenia...(*).

Julian Bartoszewicz.

(*) Na tem autor artykułu uznał za stosowne urwać ten fragment historyczny. - Jakkolwiek czyny słynnego hetmana powszechnie są znane, dla mniej świadomych przecież dopowiemy w kilku słowach późniejsze koleje jego życia. Z Ukrainy wezwany został do Prus przeciw Szwedom, gdzie przez lat cztery opierał się najznakomitszemu wówczas wojownikowi, Gustawowi Adolfowi, mianowicie zaś r. 1627 pod Hamersztynem w Pomeranii walne odniósł zwycieztwo. Po zawarciu w r. 1629 sześcioletniego rozejmu ze Szwedem, powrócił Koniecpolski w strony ukraińskie, dla strzeżenia granic rzpltej od Tatarów i Turków. 5 kwietnia 1632 r. mianowany hetmanem wielkim koronnym, a w rok później kasztelanem krakowskim, kilkakrotnie jeszcze gromił Tatarów i Kozaków, dla których poskromienia twierdzę Kudak wystawił. Ostatnie świetne zwycięstwo odniósł Koniecpolski r. 1644 pod Ochmatowem nad 40,000 Tatarów. Umarł w Brodach 11 marca 1646 r., mając lat 56. (przyp. Red.)

W drukarni J.Ungra - Za pozwoleniem cenzury.


Redakcja przy ulicy Krakowskie-Przedmieście, w domu PP. Wizytek Nr. 391.


Na podstawie Tygodnika Ilustrowanego z 1863 roku opracował Jerzy Zakrzewski