Wycieczka do Lwowa.

W piątkowy wieczór 30 kwietnia 2010 roku wyruszyliśmy z koniecpolskiego Rynku na trzydniową wycieczkę do Lwowa. Głównym celem imprezy było zwiedzanie miasta i zabytków związanych z historią Polski. W planie wycieczki były także: Olesko, Podhorce, Brody, Poczajów oraz Krzemieniec. Grupa liczyła 33 osoby - nauczyciele, członkowie i sympatycy Towarzystwa Przyjaciół Koniecpola. Olga Kalinowska i Agnieszka Sobalak (organizatorki wycieczki) zadbały, aby wszyscy uczestnicy czuli się dobrze i miło spędzili czas. W autokarze przywitała naszą grupę pilotka, sympatyczna pani Basia, która przedstawiła program wycieczki i cały czas z ramienia Biura Turystycznego "Andretour" dbała o wspaniałą atmosferę imprezy. Mimo późnych godzin wieczornych nikomu nie chciało się spać. Jednak po północy, zmęczeni rozmowami, śmiechem, zasnęliśmy w dość wygodnych fotelach autokaru. Około 5 rano byliśmy już na granicy w Medyce. Polska odprawa trwała przysłowiową "minutkę", ukraińska - 4,5 godziny. 1 maja przywitał nas słoneczną pogodą, więc czekanie na odprawę umilaliśmy sobie rozmowami na świeżym powietrzu. Po uzyskaniu zezwolenia na przekroczenie granicy odjechaliśmy prosto do Lwowa. Tu czekała na nas przewodniczka, przemiła pani Ilonka, dzięki której mogliśmy poznać architekturę miasta i zdobyć wiedzę na temat zabytków. Zwiedzanie Lwowa rozpoczęliśmy od Cmentarza Łyczakowskiego, najbardziej znanego i jednego z najpiękniejszych polskich cmentarzy, położonego we wschodniej części miasta na malowniczych wzgórzach, wśród pięknego, specjalnie zaprojektowanego starego drzewostanu, tworzącego szereg alei. Cmentarz Łyczakowski jest miejscem wiecznego spoczynku wielu wybitnych, zasłużonych dla Polski ludzi kultury, nauki i polityki. W skupieniu chodziliśmy po ścieżkach cmentarza, w zadumie zatrzymując się koło licznych grobowców naszych wielkich rodaków, m.in. poety Seweryna Goszczyńskiego, pułkownika Juliana Ordona, Władysława Bełzy, Karola Szajnochy, malarza Artura Grottgera, pisarki Gabrieli Zapolskiej, a także Marii Konopnickiej. Na cmentarzu pochowano około pół miliona osób różnych narodowości - Ukraińców, Polaków, Austriaków, Niemców, Ormian i Rosjan. Tu także znajdują się wydzielone kwatery w których chowano zasłużonych żołnierzy poległych w kolejnych zrywach niepodległościowych: kwatera żołnierzy Kościuszkowskich, kwatera powstańców listopadowych i kwatera powstańców styczniowych.

Następnie udaliśmy się na Cmentarz Orląt Lwowskich. Pani Ilonka opowiedziała nam historię o obrońcach Lwowa poległych w wojnach z Ukraińcami i bolszewikami. Cmentarz Obrońców Lwowa budowany był według projektu architekta asystenta Politechniki Lwowskiej, Rudolfa Indrucha. Łącznie na cmentarzu pochowano 2859 poległych, wśród nich trzech amerykańskich lotników z eskadry myśliwców im. T. Kościuszki oraz 17 ochotników Francuzów. W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, za władzy radzieckiej, cmentarz został doszczętnie zrujnowany. Odbudowę zaczęto w 1989 roku; 24 lipca 2005 roku uroczyście otwarto Cmentarz Orląt Lwowskich i znajdujący się obok Memoriał Ukraińskiej Galicyjskiej Armii z udziałem prezydentów Ukrainy Wiktora Juszczenki i Polski Aleksandra Kwaśniewskiego jako symbol historycznego porozumienia między dwoma sąsiednimi narodami.

foto L. Skórkowski foto L.Skórkowski
foto L. Skórkowski foto L.Skórkowski
foto A. Sobalak foto A. Sobalak
foto A. Sobalak foto A. Sobalak

Spod Cmentarza Łyczakowskiego pojechaliśmy w stronę Wysokiego Zamku. Pierwsze wrażenie, jakie odnieśliśmy zwiedzając Lwów, było nie najlepsze: zniszczone, zaniedbane budynki stanowiły kontrast w zestawieniu ze wspaniałymi zabytkami Starego Miasta. Ze wzgórza, na którym kiedyś znajdował się Wysoki Zamek, podziwialiśmy panoramę miasta i okolic. Wysoki Zamek został założony wraz z miastem przez księcia Daniela Halickiego. Kolejny murowany pałac wzniósł Kazimierz III Wielki po przyłączeniu Rusi Czerwonej do Polski, zniszczyli go Szwedzi, a definitywnie rozebrali Austriacy, którzy użyli kamieni do umocnienia gruntu pod nowe dzielnice miasta. W 1869 roku w 300-lecie unii lubelskiej na ruinach jednej z baszt wysypano kopiec nazwany Kopcem Unii Lubelskiej i to właśnie z tego kopca rozpościera się piękny widok na miasto.

foto L. Skórkowski foto A. Sobalak
Lwów to przede wszystkim stare miasto. W kamienicach przy Rynku gościli polscy królowie: Jan III Sobieski, Michał Korybut Wiśniowiecki i rosyjski car Piotr I Wielki. Nasza grupa udała się więc do centrum miasta. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Teatru Opery i Baletu - najpiękniejszej budowli na Ukrainie. Uroczyste otwarcie Opery odbyło się w 1900 roku w obecności m.in. takich gości honorowych jak: Henryk Sienkiewicz, Ignacy Paderewski, Henryk Siemiradzki. Projekt teatru wykonał prof. Zygmunt Gorgolewski, a poświęcenia dokonał arcybiskup katolicki obrządku ormiańskiego, Izaak Mikołaj Isakowicz. Podziwialiśmy nie tylko dzieło sztuki architektonicznej, ale także rzeźby, malarstwo, lampy. Widownia mieści 1200 osób. Przewodniczka zwróciła naszą uwagę na dwie loże prosceniowe: cesarską i marszałkowską, z salonami i odrębnymi toaletami. Główna kurtyna jest arcydziełem artysty - malarza Henryka Siemiradzkiego, ale tej nie mogliśmy zobaczyć. Po krótkim odpoczynku i pierwszych zakupach dalej zachwycaliśmy się Starym Miastem i Rynkiem. Dookoła Rynku wznoszą się przepiękne kamienice prezentujące wszystkie style od renesansu po modernizm.
foto A. Sobalak foto A. Sobalak
foto A. Sobalak foto L.Skórkowski

Doznane wrażenia zostały pogłębione, gdy ujrzeliśmy majestatyczny pomnik Adama Mickiewicza. Spośród wielu pomników naszego wieszcza chyba najciekawszy i najbardziej udany jest właśnie ten we Lwowie. Jego kompozycja jest podobna do warszawskiego pomnika króla Zygmunta III Wazy. Front pomnika zwrócony jest w najbardziej ruchliwą stronę placu Mariackiego, w kierunku Hotelu Europejskiego. Pomimo wielu burz i wojen pomnik dotrwał nietknięty od 1904 roku do naszych czasów. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć poszliśmy do Bazyliki Archikatedralnej pw. Wniebowzięcia NMP, która jest usytuowana blisko pomnika wieszcza.

foto A. Sobalak
foto L. Skórkowski

1 kwietnia 1656 roku w tej katedrze przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej złożył Śluby Lwowskie król Jan Kazimierz (do Katedry wrócimy 3 maja). Tuż obok katedry zobaczyliśmy także przepiękną renesansową Kaplicę Boimów (Kaplicę Ogrójcową). Ściana zewnętrzna pokryta jest bogatą płaskorzeźbą kamienną i alabastrową. Było już późno, więc szybkim krokiem mijaliśmy kolejne piękne zabytki - pomniki, kościoły, cerkwie, o których opowiadała nam przewodniczka Ilonka. Szczególne wrażenie zrobiła na nas ormiańska świątynia, jedna z najpiękniejszych w mieście. Bardzo zmęczeni wsiedliśmy do autokaru, aby pojechać do hotelu "Gelikon". Po zakwaterowaniu grupy i obiadokolacji mogliśmy odpocząć w bardzo przyjemnych pokojach i wypić piwko w hotelowym barze.

2 maja (niedzielę) organizatorzy przeznaczyli na zwiedzanie Oleska, Brodów, Podhorzec, Poczajowa i Krzemieńca. Po śniadaniu pojechaliśmy jeszcze na plac św. Jury we Lwowie, na którym znajduje się perła starej lwowskiej architektury - Sobór Grekokatolicki św. Jura (św. Jerzego). Twórcy świątyni obrali do budowy kościoła bardzo dogodne miejsce na wierzchołku wzgórza, które dominuje nad całym Lwowem. Świątynia łączy architekturę i przyrodę w jedną wielką kompozycję. Droga do niej wiedzie przez cudowną bramę reprezentacyjną. Podziwialiśmy kunszt, którym odznaczają się rzeźby fasady, kamienne wazy, figury świętych. Naprzeciw świątyni stoi rokokowy pałac arcybiskupów grekokatolickich i dzwonnica.

foto L. Skórkowski foto L. Skórkowski

2 maja (niedzielę) organizatorzy przeznaczyli na zwiedzanie Oleska, Brodów, Podhorzec, Poczajowa i Krzemieńca. Po śniadaniu pojechaliśmy jeszcze na plac św. Jury we Lwowie, na którym znajduje się perła starej lwowskiej architektury - Sobór Grekokatolicki św. Jura (św. Jerzego). Twórcy świątyni obrali do budowy kościoła bardzo dogodne miejsce na wierzchołku wzgórza, które dominuje nad całym Lwowem. Świątynia łączy architekturę i przyrodę w jedną wielką kompozycję. Droga do niej wiedzie przez cudowną bramę reprezentacyjną. Podziwialiśmy kunszt, którym odznaczają się rzeźby fasady, kamienne wazy, figury świętych. Naprzeciw świątyni stoi rokokowy pałac arcybiskupów grekokatolickich i dzwonnica.

Po zwiedzeniu katedry pojechaliśmy do Oleska, miejscowości położonej ok. 70 km na wschód od Lwowa, znanej głównie ze swojego zamku, kościoła i klasztoru kapucynów oraz byłego kościoła katolickiego pw. Św. Trójcy. Zamek zlokalizowany na wzgórzu i górujący nad równinną okolicą został zbudowany w XIV w. przez książąt halicko-wołyńskich. Pod koniec XVI w. wojewoda ruski Jan Daniłowicz rozbudował zamek w renesansową rezydencję. W 1629 roku urodził się tutaj przyszły król Polski Jan III Sobieski - prawnuk Jana Daniłowicza. Zamek w Olesku odbudowano, ale nic nie zostało z jego wyposażenia. W salach eksponowane są rzeźby, obrazy, arrasy, zebrane, a właściwie uratowane przez kustoszy przed zniszczeniem, z całej ziemi lwowskiej. Jak zwykle w takich miejscach i tu, na zwiedzających czekało mnóstwo pamiątek, każdy wybrał "coś" dla siebie i ruszyliśmy w dalszą drogę.

foto L. Skórkowski foto A. Sobalak
Zaledwie 10 km od Oleska w kierunku Brodów leżą Podhorce. Za kilkanaście minut wysiedliśmy z autokaru, aby podziwiać posiadłość rodową hetmana Stanisława Koniecpolskiego. Po jednej stronie drogi stoi kościół, a po drugiej zamek zbudowany w latach 1635 - 1640 dla właściciela Brodów, Stanisława Koniecpolskiego. Budowla była niegdyś jedną z najwspanialszych rezydencji magnackich Rzeczpospolitej. W czasie wojny nie została zniszczona, ale po wojnie umieszczono tu szpital gruźliczy i wnętrza przebudowano, nie licząc się z ich zabytkowym charakterem. W tej chwili zamek jest niedostępny dla zwiedzających. Podpierają go rusztowania, a zniszczone okna i elewacja mogą jedynie dawać wyobrażenie o stopniu dewastacji wnętrz. W "Potopie" J. Hoffmana tutejszy zamek służył jako rezydencja Janusza Radziwiła w Kiejdanach.
foto L. Skórkowski foto L. Skórkowski
foto L. Skórkowski foto L. Skórkowski

Podhorce pożegnały nas deszczem, ale mieliśmy dużo szczęścia, bo padało wtedy, gdy zmierzaliśmy do kolejnego miasta - Brodów. Po raz pierwszy osada ta była wzniesiona w roku 1441 i należała do dóbr Oleskich, będących w rękach Sieniawskich później Koniecpolskich. W 1629 roku Brody nabył hetman Stanisław Koniecpolski, rozbudował miasto, czyniąc z niego potężną fortecę, zadbał także o jego rozwój gospodarczy. Źródła historyczne podają, że hetman zmarł w 1646 roku w Brodach i prawdopodobnie tutaj jest pochowany. W Brodach zatrzymaliśmy się tylko na krótko w grekokatolickiej cerkwi z XVII wieku. Można przypuszczać, że jest to kościół wybudowany przez Stanisława Koniecpolskiego. Historię świątyni przedstawił nam wikariusz parafii ks. Paweł, który świetnie mówi po polsku. Serdecznie przywitał nas także ksiądz proboszcz i szybko przygotował miejsce do zrobienia wspólnej fotografii. Niewiele dowiedzieliśmy się o miejscu pochówku hetmana Stanisława Koniecpolskiego, w tej cerkwi krypta była zalana i wejście do niej jest zamurowane. Nawiązaliśmy kontakt z księdzem Pawłem, który wyraził wolę współpracy z nami w kwestii znalezienia grobu hetmana. Nie mogliśmy dłużej pozostać w świątyni, bowiem za kilka minut miał się tu odbyć ślub, dekorowano kościół i pierwsi goście już zasiadali w ławkach. Wzruszyła nas gościnność i serdeczność księży, a także parafian, którzy życzyli nam szczęśliwej drogi i wszystkiego dobrego. Mamy nadzieję, że jeszcze tam wrócimy! Pogoda nam sprzyjała, po wielkiej ulewie znów zaświeciło słońce i spokojnie mogliśmy dojść do autokaru, aby udać się w dalszą drogę.

foto L.Skórkowski
foto L.Skórkowski foto L.Skórkowski

Między Brodami a Krzemieńcem znajduje się niewielkie, malowniczo położone na grzbiecie wyniosłego wzgórza, miasteczko Poczajów - ośrodek pielgrzymkowy prawosławnych i grekokatolików (Ukraińska Częstochowa). Centralną budowlą Ławry Poczajowskiej jest Sobór Zaśnięcia Matki Boskiej z relikwiami św. Hioba i kamieniem z odciskiem stopy Matki Boskiej. Do bramy monastyru szliśmy obsadzoną drzewami aleją, przy której siedziało wielu żebraków, wyciągających ręce po datki. Na terenie klasztoru kobiety powinny nosić długie spódnice oraz mieć przykrytą głowę, mężczyźni - długie spodnie. Część grupy była już przygotowana do wejścia, pozostałe kobiety wypożyczyły chusty i spódnice przy bramie. Na teren Ławry naszą grupę poprowadził przewodnik - zakonnik, który przedstawił historię przepięknego kompleksu świątynnego, zwrócił uwagę na onieśmielające przepychem zabytki, opowiedział wiele legend i przedstawił Ławrę jako najświętsze miejsce zachodnie Ukrainy. W Soborze Uśpieńskim mogliśmy ucałować odcisk stopy Matki Boskiej, napić się wody ze srebrnego naczynia, pokłonić się Matce Boskiej w cudownym obrazie, a także zobaczyć grób błogosławionego Hioba, który znajduje się w grocie, wewnątrz klasztoru. Obok grobu przez maleńki otwór można wcisnąć się do pieczary, w której święty spędzał dni na modlitwie. Istnieje podanie, że jeśli człowiek zataił na spowiedzi jakiś grzech, to nie może wyjść z groty i pozostaje tam uwięziony, dopóki nie wyzna spowiednikowi swoich grzechów. Nikt z naszej grupy nie próbował wciskać się do pieczary, ale chwilę zatrzymaliśmy się w grocie. Atmosfera niesamowita! Po spotkaniu z zakonnikiem w czasie półgodzinnej przerwy mogliśmy sami zwiedzać Ławrę, kupić pamiątki i chwilę odpocząć.

foto L.Skórkowski foto L.Skórkowski

Było już późne popołudnie, a na trasie naszej wycieczki pozostał jeszcze Krzemieniec, oddalony od Ławry Poczajowskiej 20 km. Autokarem przemierzyliśmy tę odległość w pół godziny i już naszym oczom ukazało się miasto rozciągnięte wzdłuż wąskiej doliny pośród wzgórz zwanych Górami Krzemienieckimi. Pani Ilonka opowiedziała o najciekawszych obiektach Krzemieńca, znajdujących się na niewielkiej przestrzeni. Wśród największych atrakcji Krzemieńca znajdują się: budynki Liceum Wołyńskiego, dworek Januszewskich (dziadków J. Słowackiego), cmentarz Tunicki, gdzie spoczywa matka poety, klasztor Jezuitów, ruiny zamku na Górze Bony i Muzeum J. Słowackiego. Swoją popularność miasto zawdzięcza osobie J. Słowackiego, który tutaj się urodził oraz słynnemu Liceum Krzemienieckiemu. Z powodu późnych godzin zwiedzanie Krzemieńca ograniczyliśmy tylko do Muzeum Juliusza Słowackiego, pozostałe zabytki widzieliśmy z okien autokaru i podczas spaceru do muzeum. W odtworzonym dworku rodziny Słowackich zgromadzono kopie oryginalnych mebli, dokumentów i przedmiotów domowych. Zaprezentowano tu kolejne etapy życia poety i jego dorobek twórczy. Zwiedzając kolejne sale zatytułowane: "Krzemieniec", "Wilno", "Warszawa", "Listy do matki", "Salon Salomei", "Ukraina" i "Paryż" wsłuchiwaliśmy się w opowieści pani przewodnik, która piękną polszczyzną przybliżyła nam historię życia i twórczości J. Słowackiego. Po wyjściu z muzeum wzruszył nas widok kilkuletnich chłopców, którzy przyszli z plecakami pełnymi krzemienia i zachęcali do ich kupna, abyśmy pamiętali, że od krzemienia pochodzi nazwa Krzemieniec. Zmęczeni dniem pełnym przeżyć i wrażeń wracaliśmy późnym wieczorem do Lwowa. Około 23 byliśmy w hotelu, tu już tylko późna kolacja i zasłużony odpoczynek. Kilka osób wybrało się tej nocy na przejażdżkę po Lwowie, który w świetle lamp, neonów i różnokolorowych świateł jest jeszcze piękniejszy. 3 maja po śniadaniu i wykwaterowaniu z hotelu pojechaliśmy do centrum Lwowa. Na parkingu w pobliżu Wieży Prochowej czekał na nas autokar. Do godziny 14 mogliśmy zwiedzać miasto (już bez przewodnika) i zrobić ostatnie zakupy.

3 maja to dla Polaków wielki dzień - rocznica Konstytucji 3 Maja i święto NMP Królowej Polski, dlatego część grupy uczestniczyła we Mszy Świętej o godzinie 10 w Katedrze rzymskokatolickiej pw. Najświętszej Marii Panny. Mieliśmy ogromne szczęście, bowiem była to msza święta w intencji Ojczyzny i Polaków, a przewodniczył jej arcybiskup metropolita, Mieczysław Mokrzycki. We mszy świętej udział wzięły poczty sztandarowe szkół z Wrocławia i innych miejscowości Dolnego Śląska. Razem z wiernymi modlił się także konsul generalny we Lwowie, pan Grzegorz Opaliński. W murach przepięknej zabytkowej świątyni rozbrzmiewały tego dnia pieśni: "Z dawna Polski Tyś Królową" i "Boże, coś Polskę". Po mszy świętej mogliśmy dokładnie przyjrzeć się największemu zabytkowi śródmieścia Lwowa. Urzekły nas kaplice (jest ich osiem), duża ilość nagrobków, epitafiów, obrazów, rzeźb i innych wytworów artystycznych. Na dłuższą chwilę zatrzymaliśmy się przy jednej z najcenniejszych pamiątek Renesansu, Kaplicy Kampianów, która tworzy mauzoleum rodziny Kampianów i rodzin Ostrogórskich, Groswalerów i innych. Na tę kaplicę zwrócił naszą uwagę p. Leszek Skórkowski, który krótko przedstawił historię jej powstania. Kaplicę ufundowali rodacy - mieszkańcy Koniecpola. Tu zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie.

foto L.Skórkowski foto L.Skórkowski
foto L.Skórkowski foto L.Skórkowski
foto L.Skórkowski foto L.Skórkowski

Do wyjazdu zostały jeszcze trzy godziny, więc mieliśmy czas na kawę, zakupy i spacer uliczkami Lwowa. Każdy znalazł coś dla siebie i rodziny na dwóch, znajdujących się w centrum miasta, bazarach. Chyba wszyscy wyjeżdżaliśmy ze Lwowa z krówkami w czekoladzie i chałwą, które mogliśmy nabyć przed autokarem, tuż przed wyjazdem do Polski.

foto L.Skórkowski foto L.Skórkowski

Wracaliśmy zafascynowani Lwowem. Tam trzeba pojechać, przejść się ulicami, zatopić się w "morzu" kamienic, willi, pałaców i kościołów. Ogrom ilości i piękna robi niesamowite wrażenie. Lwów urzekł nas także mnóstwem parków, skwerów, zieleni i pewnie niejeden z nas zanucił piosenkę "Żal, żal za dziewczyną, za zieloną Ukrainą". Do Koniecpola wróciliśmy ok 1 w nocy, zmęczeni, ale pełni wspaniałych wrażeń i bogatsi w wiedzę o stronach bliskich sercom Polaków.

Serdecznie dziękujemy organizatorkom - Oli i Agnieszce, za podjęcie trudu zorganizowania wycieczki, ciekawy program oraz czuwanie nad przebiegiem imprezy. Podziękowania kierujemy też do Biura Andretour, w szczególności do Panów Kierowców, którzy bezpiecznie wozili nas autokarem podczas kilku dni trwania wycieczki. Wszystkim uczestnikom - Koleżankom i Kolegom - dziękujemy za właściwą postawę turysty oraz ciepłą i rodzinną atmosferę.

Do zobaczenia na innym szlaku.

Teresa Kołodziejska