Wycieczka 1.
czyli rozwiązanie konkursu
"Cudze chwalicie, swego nie znacie; sami nie wiecie, co posiadacie"
Na początek pozwoliłem sobie opisać jeden zabytek, o którym wszyscy dużo mówią lecz go nie widzieli - lochy pod Koniecpolem. Kierujemy się na podwórko dawnego Urzędu Miejskiego (ul. Mickiewicza koło zegarnicy) i wchodzimy do piwnicy (obok biblioteki). Zbudowana jest z kamienia wapiennego, a na wszystkie strony w ścianach wychodzą zamurowane przejścia /Zdjęcie nr 17/.
![]() |
![]() |
Są to tzw. fałszywe przejścia, które w początkowej fazie rabunku średniowiecznych miast angażowały główną uwagę łupieżców. Prowadziły one donikąd, o czym przekonali się lokalni poszukiwacze skarbów. Jest to jedyna zachowana pamiątka tego typu w Koniecpolu.
Ruszamy w trasę w kierunku Wąsosza. Nie opisuję kościoła i rynku, ani historii dawnej walcowni miedzi i przyległych stawów. Zatrzymujemy się na betonowym mostku nad rowkiem obok gospodarstwa rybnego pana Leśniaka, zostawiamy rowery. Za mostkiem wzdłuż rowu kierujemy się w prawo i wchodzimy na nasyp. Przypatrujemy się dokładnie. Pomiędzy wałami płynie rzeka Białka, a pod nią woda spływająca z łąk spod Krzewiny. Jest to jedno z dwóch skrzyżowań cieków wodnych w Koniecpolu.
Jedziemy dalej. Po lewej stronie w kanale Pilicy (przepraszam nowym korycie) mijamy kolejne jazy. Na jednym z nich ciekawa konstrukcja, czyżby mikroelektrownia wodna? Dawniej, pośród bagien i rozlewisk meandrowała tu Pilica. Żyły duże ilości bekasów, bąków i batalionów. Dziś po nich i po niezapomnianych wyprawach kajakowych pozostały tylko wspomnienia.
Po prawej, za Białka, łąki i ostoja zwierzyny - Krzewina. Mijamy przydrożną kapliczkę i wjeżdżamy do Wąsosza. Zatrzymujemy się koło byłej szkoły, na jej zapleczu podziwiamy starą, zaniedbaną kapliczkę /Zdjęcie 5/.
Skręcamy w lewo w kierunku Kuźnicy Wąsowskiej. Zatrzymujemy się na betonowym moście i patrzmy paręnaście metrów w lewo w nurt wody. Przed regulacją było tu koryto starorzecza Pilicy. Od strony Kuźnicy, pośród rosnących drzew znajdował się duży cypel, a na nim dość wysoki nasyp ziemny mający kształt kurhanu. Prawdopodobnie było to najgłośniejsze miejsce w okolicy, bo pianie koguta z tego miejsca było słychać aż w trzech krainach: w ziemi sieradzkiej, krakowskiej i sandomierskiej. Kierujemy wzrok w prawo. Na tle wioski obok słupa wysokiego napięcia widoczne samotne drzewo. Jedziemy, przed pierwszymi zabudowaniami skręcamy w prawo, drożyną, przez krzaki. Mijamy kapliczkę i za chwilę zatrzymujemy się obok potężnego samotnego dębu /Zdjęcie nr 11/. Jest to największe drzewo w naszej gminie, a być może jest większe od słynnego Bartka w Zagnańsku. Kiedyś zmierzyłem go sznurkiem i chciałem porównać z Bartkiem. Niestety, w obawie o konkurencję nie dopuszczono mnie do konfrontacji. Tam ludzie żyją z Bartka, chronią go, okładają korą, a nasz nawet nie ma imienia. Może z czyjąś pomocą uda nam się go zachować.
Gdybyśmy nadłożyli jeszcze kilka kilometrów, to przed Łysakowem moglibyśmy podziwiać zerwane kajdany Pilicy zapięte jej głupimi decyzjami PRL. Po prostu rzeka była silniejsza od konstrukcji jazu, rozerwała go i obróciła ustawiając wzdłuż nurtu.
My jednak wracamy do Wąsosza, skręcamy w lewo i poprzez Koniawy prastarym traktem docieramy na tzw. Krzyżowe Drogi. W okresie wojen wybudowano tu sieć umocnień ziemnych. Za czasów mego dzieciństwa młodzież z Przysieki przynosiła laski prochu armatniego wydobywanego z pobliskich mokradeł a ludzie wozili stąd piach na budowy. Ja sam odnalazłem tu przęślik i koralik z dawnego stroju, a ostatnio tabliczkę taboru konnego z adresem przynależności do wojsk rosyjskich z I wojny światowej. Podobno znajdowano tu urny całopalne. Około 1930 roku odkopano tu jakiś ołtarz kamienny. Według opowiadań mej Mamy podczas wydobywania pękł i na dwu wozach został przewieziony do szkoły w Koniecpolu, a stąd do muzeum w Sieradzu. Idąc tym śladem, będąc w muzeum zostałem skierowany do starych mieszkańców Sieradza. Potwierdzili oni istnienie na podwórku z dziedzińcem tegoż muzeum dwu dość dużych obelisków z kamienia wapiennego, które zaginęły podczas działań wojennych.
Jedziemy dalej w lewo przez Drochlin, którego opis zamieszczę w innych okolicznościach, po lewej na wzniesieniu mijamy kapliczkę obok zarośniętych kamieniołomów i dalej, w Posłodzie skręcamy w prawo. Na górce, za zakrętem miejsce potyczki powstańców styczniowych. Adam Chmielowski (Brat Albert) stracił tu nogę. Po prawej stronie ogrodzony krzyż metalowy /Zdjęcie nr 9/. Na poprzednim, drewnianym ilość wystających z niego nabitych kołków drewnianych odpowiadała ilości pogrzebanych tu poległych.
![]() |
![]() |
Dalej w Mełchowie, po prawej stronie murowana kapliczka /Zdjęcie nr 6/. Warto sąsiadów poprosić o klucz i posłuchać historii tych miejsc. Jeszcze bardziej warto uczestniczyć w obchodzonej corocznie uroczystości upamiętniającej to wydarzenie.
![]() |
Na końcu wsi, obok drewnianego krzyża droga dzieli się na trzy części. Jedziemy w polną środkową. Pola, las - droga w prawo na Ostrów. Jedziemy jednak prosto lasem i po lewej stronie, ok. 500m przed Skrajniwą zatrzymujemy się obok ogrodzonej płotkiem sosny z umieszczoną na niej kapliczką /Zdjęcie nr 8/. Drugiego maja 1988 roku spaliło się tu 128.5ha lasu. Podchodzący od Skrajniwy ogień wypalił poszycie i zatrzymał się na linii gdzie stała kapliczka. Po chwili zawrócił od strony Mełchowa. Wypalił las doszczętnie zatrzymując się na dawnej linii. Trzeci raz ogień wypalił wszystko od strony Ostrowia. Została tylko nietknięta sosna z kapliczką wraz z nienaruszoną ściółką chronioną jakby koroną drzewa. Wypaliły się również potężne jałowce będące w sąsiedztwie tuż poza koroną sosny /Zdjęcie pomocnicze/. Żadna jednostka straży w tym rejonie nie działała (zagrożenie bezpieczeństwa) a bomby wodne z samolotów były rzucane w innych miejscach (okolice Konstantynowa). O fakcie tym dowiedziałem się podczas późniejszych konsultacji ze strażami biorącymi udział w gaszeniu ognia jak i z nadleśnictwem. Po krótkiej zadumie ruszamy dalej.
![]() |
![]() |
Poprzez Skrajniwę docieramy do drogi Konstantynów - Podlesie i kierujemy się w prawo. Zatrzymujemy się w Podlesiu, aby podziwiać drewniany kościół /Zdjęcie nr 1/. Polecamy kontakt z proboszczem, to jego podwórko. Jemu pozostawimy przyjemność oprowadzenia.
![]() |
Z kościoła udajemy się kilkaset metrów w kierunku toru kolejowego. Zatrzymujemy się obok ostatniego samotnego obejścia po lewej stronie. Prosimy gospodarza o zgodę na zwiedzanie jedynego w naszej okolicy, dobrze zachowanego grodziska. Znajduje się tuż za stodołą gospodarstwa /Zdjęcie nr 14/. Podobne było na polu pana Nerki w Starym Koniecpolu, lecz niestety parędziesiąt lat temu zostało spychaczem zrównane z ziemią. Mam nadzieję, ze to się tu nie powtórzy.
![]() |
![]() |
Zmęczeni, ale pełni wrażeń poprzez Przysiekę wracamy do domu.
Leszek Skórkowski
Już wkrótce wycieczka 2.